poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Triduum Paschalne

 

28 marca, Wielki Czwartek


Od samego rana dzień był zabiegany, o ile można tak powiedzieć. Wczoraj dowiedziałam się, że książka, którą sobie zamówiłam ("Zwiadowcy: Czarnoksiężnik z Północy. Księga 5") jest już w magazynie i można ją odebrać. Rano, jak tylko wstałam, umyłam się najszybciej, jak tylko mogłam, zjadłam expresowe śniadanie (kanapka i jogurt) i wyciągnęłam tatę, żebyśmy już po nią pojechali, gdyż miałam zamiar przeczytać ją sobie na rekolekcjach. Odebraliśmy książkę i wróciliśmy do domu się spakować na wyjazd. Wszystko szło opornie: to wziąć, tego nie, a co z tym - nie wiem. 5000 bambetli, jakbyśmy jechali na 2 tyg., a nie na 4 dni! W końcu, po jakiś ok 4 godzinach, udało nam się wybrać. 10 minut drogi. W sumie nic.
Kiedy zobaczyłam, gdzie jedziemy, to już wiedziałam, gdzie spędzimy Triduum. Byliśmy tu już kiedyś z naszym kręgiem, choć tylko na dworzu. Kościoła ani domu nie pamiętałam. Z grubsza wyobrażałam to sobie inaczej: duży, biało - szary kościół, dom obok, niewiadomego koloru. Zachodzące Słoneczko i zielony las. Pełno małych dzieci, straganów, zupełnie, jakby był odpust jakiś. W sumie już gdzieś takie coś widziałam, więc to wyobrażenie to jakby obraz z przeszłości.
Wypakowaliśmy wszystkie bambetle (specjalnie będę powtarzać, bo to są bambetle) i poszliśmy do kaplicy, na... Właściwie nie wiem, co to było. Coś organizatorzy ogłaszali, potem krótka modlitwa i takie kazanie. Poczułam, że muszę wydmuchać nos i wyszłam z kaplicy. Nie chciało mi się tam wracać i siedzieć albo na samym krześle, na którym nie można było sensownie usiąść (założyć nogę na nogę i się o coś oprzeć) lub na klęczniku, na którym też nie dało się oprzeć. Zeszłam do sali, gdzie były maluchy i moja mama z Małym i tam zostałam, rysując fragment z "Ostatniej Wieczerzy" w moim wykonaniu. Potem Msza, długa... Na dodatek było mi strasznie zimno (brrrrr) i się denerwowałam, że Msza się nie kończy. Po wyjściu z kościoła była kolacja i ciastooo. :-) Jednak zjadłam tylko jeden kawałek, bo inne... Jakoś tak zachęcająco nie wyglądały (czyli, że wyglądały na strasznie słodkie, lub wręcz przeciwnie). Po kolacji było spotkanie młodzieży, na którym, razem z br. Rafałem, rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. Początkowo miała to być taka pogadanka "Co mnie wzruszyło na Mszy" i "Co to jest Liturgia i jakie znacie na nią inne określenia". W końcu nic z tego nie wyszło i gadaliśmy a to o zgromadzeniach i ich charyzmatach, a to o nowym papieżu itp. W trakcie rozmowy, ja i Dominika (17 lat) rysowałyśmy sobie coś kredkami. Jak ona ładnie rysuje! *-* Lepiej ode mnie.
Później, w kościele była adoracja Najświętszego Sakramentu. Trwała 20 minut, po czym, wracając do domu, Felix rzucił w brata Rafała śniegiem, on się odwdzięczył tym samym, a młodsze dzieci zwiały do domu, w obawie przed trafieniem śnieżką. W pokoju tata już prawie spał, mama usypiała mojego i Felixa brata. Felek poszedł spać (troszkę ja go do tego zmusiłam), a ja zaczęłam to pisać. Ale już późno, ok. 23.00, więc... Dobranoc.

29 marca, Wielki Piątek


Dzisiaj to chyba jeden z najsmutniejszych dni w roku, bo na Krzyżu umarł Jezus.
Przed chwilą wróciliśmy ze śniadania. Okazało się, jeszcze wczoraj, że mama przychodziła do tego domu na religię, której nie było kiedyś w szkołach. Rozpoznał ją też ojciec Marian (ze mną przywitał sie dwa razy, nie wiem, czemu), a po kolacji wczorajszej, kiedy dostał takie żyto, czy tam pszenicę w plastikowym jajku wielkanocnym, to dał je nam. Jesteśmy uprzywilejowani. :-)
Na śniadanie był dżeem truuuskawkowwwyyy, chleb, ser, miód i przepyszna herbata. Mogłabym pić ją hektolitrami. :-) Teraz zwiałam do pokoju, popisać. Z tego, co wiem, to jeden chłopiec też czyta "Zwiadowców", tylko nie wiem do końca, który. Przeglądając sobie książkę w poszukiwaniu rozdziałów, gdzie jest Halt, natknęłam się na tekst, co w obecności Halta śpiewa Will. Z grubsza to jest takie coś:

"Halt Siwobrody wśród kóz ma swój dom, tak ludzie powiadają.
Od lat nie zmieniał skarpet on, lecz kozy nie narzekają."

Po tym wszyscy wybuchają śmiechem, a Halt się obraża. xD Chyba muszę trochę poczytać. Popiszę sobie jeszcze wieczorem, o ile dam radę, bo dziś się nie wyspałam. Swoją drogą, kocham iść spać, ale nienawidzę wstawać. A teraz wybaczcie, "Zwiadowcy" wzywają!


                                                                                  *WIECZÓR*

Właściwie, to nie wiem, co mi jest. Ciągle kicham, kaszlę, pobolewa mnie gardło. Zimno mi. Cały prawie dzień siedzę w śpiworze ("Prawie cały", bo liczę tutaj jeszcze wyjście do kościoła na Koronkę i do spowiedzi. W końcu udało mi się zaangażować ojca, żeby mnie wyspowiadał. :-)). Na Liturgię Męki Pańskiej nie poszłam, ale miałam ochotę. Głównie mama zadecydowała, że zostaję, (uwaga, cytuję!) "żebym się nie rozłożyła na Święta" i że "we wtorek pojedziemy do pani doktor". W sumie, to w środę połowa klasy sobie zrobiła wolne. Lidunia - ponad 38 stopni gorączki, Adam - napisał, że nie przyjdzie, Aga - ... Właściwie, to nie wiem, co jej dolegało. :-D Lecz, skoro wszyscy się pochorowali, może i mnie też zarazili...? W końcu z tą trójcą spędzam prawie każdą przerwę. Na spotkanie młodzieży mam zamiar się wybrać. Będziemy oglądać film "Pasja". Pani Agnieszka się pytała mnie i rodziców, czy mogę obejrzeć, bo ponoć bardzo, ale to bardzo drastyczny. Tata mi wypomina, że jak wejdę na film, to zaraz stamtąd zwieję i będę się bała spać w nocy. Przypuszczam, ze kiedyś, jak był Wielki Post, a my byliśmy w górach, w Zakopanem u naszych sióstr, to w telewizji był puszczany jakiś film, co biczowali Jezusa, ale tak bardzo - bardzo biczowali, że on krzyczał i kulił się z bólu, był cały we krwi. Dosłownie cały. Reszty nie pamiętam,bo mama przełączyła. Miałam wtedy ok. 10lat.



 Pójdę na spotkanie, jeżeli nie umrę z głodu, przez ten post ścisły. "Dwa razy tak sobie i raz do syta." Liczę na to, że kolacja będzie syta, bo
a) na śniadanie były tylko z takich rzeczy, które lubię, ser i dżem; 

b) na obiad sama pomidorówka. Po obiedzie jeszcze takie dwie małe kanapeczki z dżemikiem. Napisam "dżemikiem" i poczułam truskawki. W ogóle to żołądek ciagle domaga się czegoś do zjedzenia. Kłuje, ciągnie, w gardle taka dziwna gula, właśnie z głodu. No nic, Jezus nie jadł te 1980 lat temu nie jadł nic od czwartkowego wieczoru, aż do Śmierci.
Wytrzymam. Wytrzymam. Zawsze, gdy coś mi doskwiera, to sobie mówię, że Rany Jezusa, które odniósł za mnie i moje grzechy, bolały jeszcze bardziej i w ten sposób jakoś wytrzymuję ból.
A z tej "choroby" i głodu to wyglądam, jak upiór w operze. Coś, co kiedyś w przedszkolu było grzywką, a co obcięłam sobie na lekcji w pierwszej klasie, sterczy jakoś tak dziwnie z boku (bez skojarzeń). Za duży sweter mamy, jakieś takie coś szalikowatego pod szyją (podobne ma Zuzia, ale nie chcę [ja nie chcę] zakładać tego do szkoły, bo wszyscy zaczną mówić, że z niej ściągam. Ja to i tak miałam pierwsza), dodatkowo ten upiorny kaszel i zakatarzony nos. Nic nie mogę normalnie powiedzieć. Br. Rafał mi powiedział, że ładnie rysuję, a ja, zamiast tak normalnie odpowiedzieć "dziękuję", wyszeptałam to i to jakoś tak dziwnie zabrzmiało. -.-
Zawsze rozpamiętuję zdarzenia dawne i niedawne w myślach, nawet, jeżeli wszyscy już o tym zapomnieli. A jest napisane "Nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy" (Iz43,18)! Nie, nie umiemcałego Pisma Świętego na pamięć. :-D Mam zamówioną taką usługę na telefon "SMS z Nieba". Codziennie przychodzi mi fragment z Pisma i jakiś mądry tekst świętego. Znalazłam teraz kilka takich, które najbardziej od mnie przemawiają i które najlepiej rozumiem:

1. "Albowiem każdy, kto wezwie Imienia Pańskiego, będzie zbawiony" Rz10,13 "Powiedz mi, za kogo Chrystus umarł? - Za grzeszników, czyli za mnie i za Ciebie" ~ św. Filip
2. "Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień" Mt6,15 "Jesteśmy tutaj po to, by służyć Bogu i Kościołowi" ~ św. Filip
3. "Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje" Mt7,8a "Nawrócić się od życia złego do dobrego jest zawsze czymś dobrym" ~ św. Filip
4. "Bądźcie miłosierni, jak wasz Ojciec jest miłosierny" Łk6,36 "Przemawiaj tak, by ludzi przyciągnąć, rozbudzić i zatrzymać przy Jezusie" ~ św. Filip Neri
5. "Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją" Iz1,18b
6. "Jego przyjście jest pewne jak poranek" Oz6,3 "w Tobie jest Bóg" ~ św. Hipolit
7. "I powstał w tłumie rozłam z jego powodu" J7,43 "Posłał Bóg Słowo swoje synom Izraela poprzez naukę Jezusa Chrystusa. On jest Bogiem, Panem wszystkich" ~ św. Hipolit
8. "A Pan wysłuchał jej głosu" Dn13,44
9. "A Pan jest przy mnie jako potężny mocarz" Jr20,11a
10. "Dla naszego zbawienia znosił karcenie, przez Jego razy zostaliśmy uzdrowieni" Iz53,5b "Jezus jest Bogiem, Jemu chwała wraz z Ojcem i Duchem Świętym" ~ św. Hipolit
11. "Ilekroć bowiem spożywacie ten Chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie" 1Kor11,26 "Bóg daje się człowiekowi" ~ św. Hipolit


Ciekawe, czy 24 grudnia będzie mój ulubiony i the bestciarski fragment:


"Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało."
 

30 marca, Wielka Sobota


Z oglądania filmu nic nie wyszło. Najpierw się okazało, że wersja z komputera nie ma napisów, potem, że wersja z płyty coś tam, potem brat zamknął klapkę od laptopa, żeby nie przeszkadzała i komputer się wyłączył. A ja musiałam iść przypilnować mojego brata. Z Eweliną (?) wróciłyśmy na najgorszy moment: biczowanie. Jeden moment najbardziej zapamiętałam: kiedy to bicz wbija się w Ciało Jezusa, żołnierz chce ten bicz wyciągnąć, a nie może i ciągnie mocniej i mocniej, a to tak siedzi i nie chce wyleźć... Nawet dziewczyny, prawie dorosłe, ledwie siedziały. Za to Felix nie wzruszony siedzi i ogląda. Wszystkie części "Gwiezdnych Wojen" bez zamykania oczu w najdrastyczniejszych momentach, tak tłumaczył swoją odwagę.
Pojawił się także taki osobnik. Trzymał/a jeszcze na ręce takiego kogoś. Bleee. W momencie biczowania obydwoje się śmiali. -.- Niech ja ich tylko dorweęęę.....

Od rana przygotowaliśmy pisanki i ozdabialiśmy jakieś takie gałęzie. Do pisanek były ciężko zmywalne barwniki. Żartowałam, że wezmę czerwony, dotknę do czoła i będę Balladyną. :)
Wieczorem zostało nam już tylko pójść na próbę scholi. Wzięłam gitarę, Kasia skrzypce i zeszłyśmy na dół. Ja tam się poczułam, jakbym się znalazła w jakimś innym świecie, gdzie wszyscy potrafią na czymś grać, a ja nie. Co z tego, że gitara? Co z tego, że flażolet? Co z tego, że uczę się grać na pianinie? Na gitarze tak dobrze jak mój tata to jeszcze nie potrafię, na flażolet muszę mieć specjalne nuty, a pianino... po 2 miesiącach nauki jeszcze nie mogę nic powiedzieć, nie licząc tego, że zaczynam już grać z akordami. Jeszcze w IV klasie chciałam się uczyć grać na skrzypcach. Nawet nad moją babcią mieszka nauczycielka gry. Mieliśmy dzwonić, czy coś, ale nie wyszło. Założę się, że gdybym teraz zaczęła skrzypce, to wszyscy powiedzieliby, że ściągam z Zuzi. I co z tego?! Uważają, że jest najlepsza, bo coś tam... Nawet nie jest to ważne... Mam do niej neutralny stosunek. Jednak nie chcę być do niej porównywana.Po próbie, coś tam się ustaliło, że ze wszystkimi zagram "Com przyrzekł Bogu" na Mszy. A kiedy na Mszy przyszedł moment, kiedy miałam grać na MOJEJ gitarze, to tata powiedział, że nie będzieMY grać. Przykro mi się zrobiło. Aż do końca Mszy powstrzymywałam łzy. A tata co?
Okazało się, że on BĘDZIE GRAĆ. No jak zobaczyłam, że bierze gitarę, o mało co, a bym zbiegła z chóru, wybiegła z kościoła i schowała się, żeby nikt nie widział moich łez. Potem sobie wyjaśniliśmy z tatą wszystko i mam zapowiedziane, że na MOJEJ gitarze gram na Pielgrzymce. ^-^

Na dodatek dogadałam się z Justyną, która:
a) lubi czytać
b) przeczytała "Zwiadowców"
c) "Felixa, Neta i Nikę" też

Szkoda, że dopiero teraz, bo już jutro wyjeżdżamy. Oto, do czego prowadzi zbytnia nieśmiałość i myślenie "jeszcze dużo czasu, wszystko się samo ułoży".



31 marca, Wielkanoc


Pełno bambetli - znów trzeba z nimi latać w górę i na dół, w górę i na dół... Nie tylko my mieliśmy tyle tych rzeczy i to stanowi jakieś pocieszenie.
Wróciliśmy do domu, i zaczęliśmy się szykować do mojej przyjaciółki, na Komunię jej brata. Miło spędziliśmy czas. Ja, Marta i Ola (jej kuzynka) dorwałyśmy starą gitarę cioci, bez struny E. Ale i tak Oli udało się ją nastroić. Dodam, że gitara jest akustyczna i z metalowymi strunami.  Grałyśmy, śpiewałyśmy, czesałyśmy się. O ile śpiewanie jakoś przyzwoicie mi wyszło, to kokarda, którą zrobiłam Oli, szybko się rozleciała. Stwierdziła (Ola), że skoro ja umiem zrobić kłoska, to jestem kimś nadnormalnym.
Przy okazji - proszę mówić do mnie Flecher, a do Patryka - Olivka. Nadaliśmy sobie takie imiona z jakiegoś serialu.
Flecher - chłopak, który potrafi rysować - ja;
Olivka - mądra dziewczyna - Patryk


1 kwietnia, Prima Aprilis, Lany Poniedziałek


Byłam u babci. Już czuję te dodatkowe 5 kilo. -.-

Liduni o coś chodzi. Hormony, czy co?
Najpierw się obraża na mnie, że nie mam prezentacji, którą miała zrobić Aga, teraz, że wstawiam na nasze konto na fb to, co lubię. Ona na swoje konto wstawia pełno zdjęć Gusttava i Neymara. Powiedziała, że na nasze nie będzie, bo ma swoje. A ja nie mam innego. I co? Powiedziała, ze się wstydzę na bloga. Otóż, wcale się nie wstydzę. Powiedziałam, że pogadamy, jak się uspokoi. Nie chcę kolejnej kłótni. :-(
W sumie, ja też trułam dzisiaj rodzicom, że będę się zachowywała, jak Mały, bo będą na mnie zwracać więcej uwagi, będą przytulać, nosić na rękach, całować w czółko, jak coś zaśpiewam i mi nie wyjdzie, to i tak pochwalą... Na dodatek miałam kiepski humor, bo zauważyłam, że do 2 klasy, jak miałam długie włosy, takie do pasa, to byłam ładna, potem od drugiej do 4 byłam pospolita, nie za ładna. Dopiero teraz
wyładniałam. A co! Nie wmówisz mi, że nie jestem, bo jestem. Wiesz co? Jeżeli twierdzisz, że jestem brzydka, to coś Ci powiem - jesteś zazdrosy/a.
:-P

1 komentarz:

Jeżeli komentujesz, proszę, nie obrażaj mnie, nie wyśmiewaj itp., oraz proszę, żebyś nie używał/a wulgaryzmów. I wzorem Mynki - jeżeli mnie skomentujesz - odwdzięczę się. :-)