21. stycznia, Dzień Babci
Od rana było nawet OK. Przyniosłam do szkoły swoje rysunki (w weekend narysowałam cud widok na Bazylikę św. Piotra w Rzymie. <3 Spectra (A.) zdziwiła się, że tak narysowałam. Normalnie już nawet rozmawiamy. Ale nie o tym. Poszliśmy na matematykę. Mój kolega pokazał mi jakieś rękawiczki. Wzięłam kartkę i zapytałam, nie przebierając w słowa, co to są za rękawiczki. To było aż tak głupie, że aż boli. I na moje nieszczęście pani zobaczyła, że on ma jakąś kartkę i kazała mu ją oddać. I ją przeczytała... Ja się poryczałam, bo naprawdę takie głupoty tam powypisywałam... W domu przyznałam się, że PISAŁAM, ale nie powiedziałam, CO pisałam. Myślałam, że to już koniec, że sprawa ucichnie, a tak bardzo się myliłam...
22. stycznia, Dzień Dziadka
Pani od przyrody zrobiła nam niezapowiedzianą kartkówkę. 3/4 mam na pewno źle. Potem rozmaśliła mi się w plecaku mandarynka. Na dodatek nasza wychowawczyni wspomniała na wychowawczej, że odda tę moją kartkę rodzicom na zebraniu, które miało być tamtego dnia. Nie wiedziałam, co mam zrobić i w połowie ze złości i zdenerwowania, w połowie z bezsilności, zaczęłam sobie wbijać paznokcia w rękę, tak, że potem zostały ślady. Po powrocie do domu z płaczem się przyznałam, co napisałam, stwierdziłam, że mam depresję, dorysowałam sobie nawet sztuczną krew spływającą z mojego palca. Po zebraniu nie było awantury. Tata chciał usłyszeć moją wersję wydarzeń, mama kazała mi przeprosić nauczycielki i kolegę. Ale karę i tak mam (jakby co, teraz jest informatyka). ;-)

23. stycznia.
Na angielskim usiadłam koło Marty. Oby dwie mamy martensy, oby dwie słuchamy One Direction. Tyle, że ona jest w I lub II gimnazjum...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli komentujesz, proszę, nie obrażaj mnie, nie wyśmiewaj itp., oraz proszę, żebyś nie używał/a wulgaryzmów. I wzorem Mynki - jeżeli mnie skomentujesz - odwdzięczę się. :-)