Okulista
Byłam dzisiaj u okulisty. Najpierw pani poświeciła mi w oczy lampką przy specjalnych okularach, potem robiła zdjęcia moim oczom przez specjalny aparat, w którym, od mojej strony wyświetlało się zdjęcie balona. Potem założyła mi takie okularki bez szkieł i kazała czytać literki. Prawym okiem widziałam do końca, lewym - wysiadłam na dwóch ostatnich linijkach. Potem pani wkładała mi szkiełka w oprawki i miałam mówić, czy lepiej widzę. Po tym badaniu miałam wpuszczone takie kropelki (nie pamiętam nazwy, coś na "o"), które strasznie szczypią w oczy. Potem pani zrobiła mi badanie, potem znów wpuściła, badanie, wpuściła, badanie. Na końcu się okazało, że mam astygmatyzm. Mam się obserwować, i jakby co, mówić mamie i potem się zgłosimy.
Jak wracałam do domu, to dobrze otoczenie widziałam, ale własne ręce - nic, łososiowa plama. Mama mówi, że w dzień nie można iść, przez te kropelki, bo źrenica jest otwarta i światło wpada do oka w większej ilości. Przeczytałam to zdanie jeszcze raz, bo myślałam, że napisałam coś bez sensu. ale sens jest.
P.S. Znalazłam o takie coś na besty.pl:
Nie, żeby coś, no ale... Przypadek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli komentujesz, proszę, nie obrażaj mnie, nie wyśmiewaj itp., oraz proszę, żebyś nie używał/a wulgaryzmów. I wzorem Mynki - jeżeli mnie skomentujesz - odwdzięczę się. :-)