I OTO ZAPOWIADANY POST! MOŻE NIE TAKI DŁUGI, JAK MI SIĘ ZDAWAŁO...?
1 marca, Piątek
Pojechałam z mamą, pooglądać sobie to gimnazjum, do którego zawsze chciałam chodzić, lecz zmieniłam plany i wybrałam inne, które też jest fajne, chyba. W autobusie był straszny tłok, ale udało nam się znaleźć dwa miejsca siedzące. Próbowałam poczytać, ale raczej rozmawiałyśmy sobie z mamą. Wysiadłyśmy z autobusu i podeszłyśmy do bramy gimnazjum. Nagle, z kościoła (bo to gimnazjum katolickie) wypadło chyba 5 chłopaków, przy czym jeden, w krótkim rękawku, to był Radek, który w zeszłym roku był przewodniczącym szkolnego samorządu. Ciekawe, czy mnie poznał. Bo ja starałam się być jak najmniej zauważalna przez potencjalnych znajomych ze szkoły. Ale rozglądając się po korytarzach, szukałam Marty z angielskiego. No, ale jej nie było.
Najpierw mnie i mamę zaczął oprowadzać jakiś pierwszoklasista, troszkę chyba nie dawał sobie rady. Nagle zauważyłam Sarę i ona też mnie zauważyła. Padłyśmy sobie w objęcia, bo już się dawno nie widziałyśmy. Ją i jej mamę oprowadzała jakaś dziewczyna, której się lepiej słuchało. W sali fizyczno - chemicznej rozdawali fosforyzujące galaretki z toniku i cytryny, malowali flamastrami po rękach i robili wybuchy. W sali od czegoś pogadałyśmy sobie z jakimiś dziewczynami. Pytały się nas, czy jesteśmy wierzące. Ja powiedziałam, że tak, Sara, że ona też, tylko nie tak bardzo jak ja. Jedna zaczęła coś mówić, że nie jest też tak bardzo, na to jedna odepchnęła ja i tak: "Nie rób nam tutaj antyreklamy!". Potem jakaś szkolna kapela, dudniąca niesamowicie, siłownia, kółko rekonstrukcyjne. Nawet było fajnie. Dużym plusem jest to, że nie ma mundurków i można chodzić w kolorowych ubraniach do szkoły.
2 marca, Sobota
Właściwie nie pamiętam, kiedy to było, ale napiszę to pod tą datą. Gadałam sobie z Lidką na Skypie. Jakoś tak mi dziwnie było... Powiedziałam jej, dlaczego. Wy się chyba domyślacie. ;-) Szczere mówiąc, Lidzię - zatkało. Ona to ma dobrze, przynajmniej ten, który jej się podoba, istnieje naprawdę i może sie zrealizują. Nikłe są szanse, ale są. Natomiast u mnie... Szkoda słów.
3 marca, Niedziela
Jutro do szkoły. Pfff... 3 tygodnie laby... No, ale mówi się trudno płynie się dalej...
Ta Niedziela wyglądała tak, jak zawsze: Msza, do babci na obiad i ciastooo *-* Ten pyszny jabłecznik... Kocham i nie mogę bez niego się obejść.
4 marca, poniedziałek
Lidzia przyszła do szkoły w warkoczykach, czyli tak, jak od jakieoś czsu próbuje namówić mnie babcia, a ja swoje: "Nie, nie jestem już taka bardzo mała na warkoczyki!". Jeden warkocz - owszem. Dwa - jeżeli już, to po domu. Chociaż... Może się skuszę. Babci będzie też miło.
5 marca, Wtorek
Do szkoły na 8.00. Mama obudziła nas wcześnie, ale ja jeszcze raz usnęłam. Budzę się i
![]() |
| Faceplam |
SKORO JA JUŻ ZDĄŻYŁAM WSZYSTKO ZROBIĆ, A JEST SIÓDMA, TO ZNACZY, ŻE... BYŁAM BUDZONA O 5 RANO?!
Ale za to zdążyłam do szkoły. ^-^ Potem cały dzień Adam próbował mi zabrać "Zwiadowców" (Tak, mam w końcu swoich *-*). Aghhh, jak mnie to wkurza. Za każdym razem daję mu do zrozumienia, że mi to nie imponuje i że to jest denne. Ale do niego to nie trafia, bo po co.
Na polskim, przepraszam, wychowawczej, pani robiła "awanturę", że się nie uczymy, że mieliśmy cały miesiąc na naukę do testu i w ogóle. Jaa taam nie wieeem, mnie nie było. Piszę dopiero w czwartek. Z tego, co wiem, to były rzeczy były - banalne. Tyko przewertować zeszyty z 5 klasy i co nieco z nich poczytać.
Matematyka - chłopaki ciągle coś gadali, aż pani najpierw zaczęła nowy temat, a później zrobiła kartkówkę. Jedno mam źle: "Narysuj siatkę czworościanu". Przecież tego nie było!! Jak można robić kartkówkę z tego, czego nie było? Rozumiem zadania na 6, że to ponad program wychodzi. Ale podstawowe pytania. No się ja pytam. Na dodatek cud się stał pewnego razu. Nasza Aga dostała 6 ze sprawdzianu! Jak mi o tym powiedziała, to myślałam: "Kim ona jest i co zrobiła z tą Agą, którą znam?!".
A w-f (jedna z moich najmniej ulubionych lekcji, choć pomału zaczyna lubić)... lepiej nie... My i 4 klasa na jednej sali gimnastycznej. Ćwiczyliśmy odbicia i różne takie. Serw górą jest u mnie taki... no byle jaki. Mam nadzieję, że nie będziemy zaliczać tego w piątek, bo tak to poszłabym z tatą na siatkówkę poćwiczyć, jak w 4 klasie. ^-^ Udało mi się nawet odbijać kilka razy. Z dorosłymi. Ale potem ręce bolały jak nie wiem co. Tym bardziej, jak miałam tyłem odbić tak, żeby przestrzelić przez siatkę. Owszem, chyba się udało. Nie pamiętam. Alzheimer, czyli po prostu: skleroza.
Potem wróciłam do domu. Mój młodszy brat usnął, więc siedziałam sobie w jego pokoju, pilnując go i wcinając kanapki z dżemem truskawkowym. Potem sobie wyszłam z psem, poczytałam, pogadałam z Lidzią, pomogłam jej z angielskim. Nawet sobie zdałam sprawę, że już mi pomału przechodzi ten cały Halt. Znaczy, lubię go i tak dalej... No, może troszkę tak bardziej...
Na dodatek wczoraj Zosia pożyczyła mi dwie książki. "Dwa serca" i "Powrót do domu". "Dwa serca" przeczytałam w jeden dzień. No co? około 180 stron. Króciutkie.
Na dodatek prezentacja na przyrodę, ozdoby na tablicę i wszytko... Na dodatek w poniedziałek ostatni próbny test. Wolę nie myśleć, co będzie za miesiąc... 4 kwietnia... Test.. Chyba się go tak nie boję, jak na początku. Wydawało mi się, że to coś strasznego w młodszych klasach. No i, było wolne. A teraz sama się muszę męczyć... Pani rozdawała dzisiaj próbne testy ostatnie. 36 punktów na 40. Tylko... Jak jak rozwiązałam tę matmę? o.O. Nie ogarniam...
Jeszcze tylko sprawdzić błędy i gotowe!
![]() |
| Ja to napisałam?! |
![]() |
| I to też?! |
I jeszcze takie coś:
![]() |
| Zachowaj spokój i ufaj swojemu płaszczu. Dosłownie. Kto czytał, ten wie. ;-) |




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli komentujesz, proszę, nie obrażaj mnie, nie wyśmiewaj itp., oraz proszę, żebyś nie używał/a wulgaryzmów. I wzorem Mynki - jeżeli mnie skomentujesz - odwdzięczę się. :-)