Łojoj... Dziś były Dni Otwarte w naszej szkole...Dziadek jak zwykle odprowadził nas do szkoły, wściekając się, że ja i brat znów się grzebiemy. Potem kartkówka z matmy, i można powiedzieć, że luzik. Pan na religii opowiadał nam o miejscu, klasztorze, gdzie czas się dosłownie zatrzymał. Ale ci mnisi nawet na pogrzeb rodziców wyjść nie mogą. o.O
Potem koniec lekcji... Znów wysłuchiwanie narzekań dziadka, że się grzebiemy (ale z moja klasą nie da się normalnie ubrać, no co ja poradzę... xD). W domu obiadek, wypastować buty, wyprasować bluzkę i spódniczkę, i takie rzeczy. Potem do szkoły. Szybko kurtka out, na wieszak, i do klasy. Nasza pani ze swoimi dziećmi już była. Ja byłam pierwsza, w ogóle ze wszystkich przewodniczek. Nie, zaraz, pierwsza była moja imienniczka. Okazało się, że nie ma drugiej przypinki z moim imieniem, więc pani oznajmiła:
- Pani dyrektor powiedziała, że przewodnicy mają mieć identyfikatory. Ale skoro nie ma Niki, więc będziesz dziś Agnieszką.
Ja wydobyłam z siebie jakiś nieokreślony jęk, coś w stylu "Ale proszę pani, czemu Agnieszka...?!". W końcu się przemogłam. Wpadły Zuza, Laura i Zosia. Spojrzały z dezaprobatą na moje buty.
- Więc dziś znów udajesz Nikę z książki? - Zapytała Zuzia.
- Nie, po prostu tak mi pasuje - wzruszyłam ramionami.
- Jezu... Ty znów swoje...
- No co? Mogłam założyć taką obcisłą spódniczkę...
- O, to ta by była lepsza - zauważyła Zosia.
No nie no, ja ich nie ogarniam... Będę się ubierać jak chcę i im nic do tego. -.-
Zaraz też wpadła reszta dziewczyn i dostała spazmów radości na widok dzieci naszej pani. :-)
Potem zaczęli się schodzić goście. Zeszyty nasze leżały na ławce, prace tygodniowe na tablicy, makiety wyspy Robinsona na środkowym rzędzie, przy czym pomiędzy naszymi wyspami, wyspa z VI c, i na tle naszych... To było arcydzieło! Jeszcze komiksy ze strzygą i mitologicznymi bohaterami. Nasze przepisy (ha ha, jakieś dzieci z klas V to robiły -.-) i ja, Zosia, nasza pani, film z nauczycielami w tle i kręcące się dzieci, głównie z VI c.
Zaczęły oglądać nasze zeszyty.
- E tam, nasze ładniejsze... - wyraziła opinie jakaś dziewczyna z tej klasy.
Jak wypadli, to pani się za nim spojrzała i tak:
- Że niby nasze brzydkie, a wasze ładne? No zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni...
Potem zeszyty oglądały panie z dziećmi i komentowały:
- O, zobacz, jak piszą szóstoklasiści...
- Tak też będziesz pisać w starszej klasie...
- O, mój synek nie będzie miał takich zeszytów...
Ja klepałam swoją formółkę za każdym razem kiedy ktoś wszedł. "Witamy w sali polonistycznej. Tutaj są wystawy prac dzieci. Przed nami makiety wyspy Robinsona Cruzoe, a także bohaterowie lektur szkolnych, min. Balladyna, strzyga, postacie mitologiczne. Oraz nasze zeszyty i prace przygotowujące do egzaminu".
Jedna pani tak skomentowała moje pierwsze zdanie:
- Jak ja chodziłam tu do szkoły, to tu była sala geograficzna.
Ta babka była taka trochę "ą, ę".
Jedna pani z córeczką wracała się kilka razy: a po zeszyty, a zobaczyć okulary Zosi, a to, żeby zobaczyć Zuzię.
A propos Zuzi. Rozłożyła nas wszystkich. Usiadła za biurkiem pani, westchnęła i stwierdziła:
- Biurka nauczycielskie mają w sobie COŚ. Aż chce mi się wstawić komuś pałę...
Zaraz pan od angielskiego przybiegł z historykiem, żeby zobaczył siebie na filmie, puszczanym w klasie. Gdy zobaczył, że wszyscy się śmieją z jego min na ekranie, wycelował we mnie palcem i tak zakrzyknął:
- Nika, wyłączaj ten film, bo inaczej w piątek będzie klasówka!
Ja udałam przestraszoną i szybko wyłączyłam, a jak pan wyszedł, to puściłyśmy dalej. Pan od angielskiego złapał za aparat i zaczął pykać fotki i śmiał się, że wrzuci na stronę naszej szkoły. Zuza wsłuchała się w to, co mówił na nagraniu historyk i ze zdziwioną miną oznajmiła, że pan mówi, że nasza klasa jest ambitna i zapowiedziała, że kiedyś to panu wypomnimy.
Za chwilę do sali znów wpadł pan od historii, razem z moim bratem, przebranego za mrówkę (sprzedawał gazetkę szkolną) i oznajmił wszem i wobec:
- Jak przeczytasz jakąś książkę historyczną, lub obejrzysz jakiś film, to masz napisać recenzję i dostaniesz 1!
![]() |
| ♥♥ |
W pojęciu naszego pana to oznacza, że dostaniemy szóstki. xD
A teraz muszę iść spać, padam z nóg.
Nika Clevleen
P.S. Ostatnie zdania napisałam już na śpiąco. Chyba nawet już lampka brata mi nie przeszkodzi... Nie lubię zasypiać w świetle. -.-
P.S. 2. Mam zapisane gdzieś najlepsze teksty z naszych lekcji, a szczególnie historii.
Najlepsze było, jak Damian miał taki szalik na szyi, a omawialiśmy rozbiory Polski. Pan wybrał Mateusza na Rejtana i kazał mu się rzucić pod drzwi. On się na niego spojrzał i rzucił się na te drzwi... Dosłownie, aż się zatrzęsły w zawiasach. Potem krzyknął do Damiana:
- Dawaj koszulę!
- Że co?! Jaką koszulę? - Damiana odgięło w tył.
- No ten twój szalik, czy to tam masz!
- Jezu.. To o szalik chodziło...
P.S 3. Damiana coś napadło. Łapie mnie za rękę na każdej lekcji i tak:
-Nika, Nika, Nika, kocham cię! A czy ty mnie też kochasz? Jesteś moim oparciem... - i opiera się o moje ramię. Z kim ja siedzę w ławce...
N.C

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli komentujesz, proszę, nie obrażaj mnie, nie wyśmiewaj itp., oraz proszę, żebyś nie używał/a wulgaryzmów. I wzorem Mynki - jeżeli mnie skomentujesz - odwdzięczę się. :-)