23 lutego
Felix się uparł, żeby pojechać do babci. No wiadomo, babcia się zgodziła, żeby przyjechał, no to mama zaproponowała mi, żebym też pojechała. No, w sumie, czemu nie. Spakowałam się w tempie snu (tempo snu to takie, że w śnie gdzieś się spieszysz, masz do przebiegnięcia ze 100 metrów, a przebiegasz je caały dzień i i tak minimalnie się poruszasz) i пошел...
W aucie czytałam sobie "Zwiadowców". Ledwo otworzyłam książkę, a tu już jesteśmy na miejscu. Dziadziuś sobie spał, a babcia - właściwie, to nie wiem, co robiła. Pewnie czekała na nas.
Rozgościliśmy się. Felek tradycyjnie do telewizora, oglądać Spongeboba, a ja, też tradycyjnie, czytać książkę. Jednak trudno się skupić, przy grającym telewizorze, gdzie co chwila widzowie wybuchają śmiechem w "iCarly" lub "Victoria znaczy ZWYCIĘSTWO". Podziwiam moją babcię, która przeczytała "Braci Lwie Serce" przy grającym telewizorze i mogła się skupić. Babcia czytała tak, jak zwykle: ciekawsze fragmenty - tak, nudne - nie. No dobra, wracajmy...
Zaraz też dorwaliśmy się z bratem do minecrafta i powstało coś na kształt miasteczka. Niedługo zaprezentuję. Wróć do tematu!
Budujemy i budujemy, kłócimy się, oglądamy telewizję i czytamy. To znaczy, ja czytam, bo Felix gra.
(Uwaga, wiem, że to może niepoprawnie, ale będę co jakiś czas zmieniać czas, w jakim opisuję, więc nie zdziwcie się, że raz będzie użyte "odpowiedziałam", a za chwilę "przyglądam się. Te specjalne momenty oznaczę "&".)
(&) Nagle zauważam, że na stole leży program z "Expressu", czy jak to tam. Zaczynam sobie przeglądać, w poszukiwaniu czegoś fajnego. mój wzrok pada na uroczą ramkę z tytułem "Znachor". Lecę do babci w kuchni, bo to ulubiony film i książka babci. Podtykam gazetę pod nos i pokazuję interesujący mnie film.
- Dziś będzie Znachor!
- No dobrze, no to sobie obejrzymy.
Pokazałam babci, bo jeszcze kilka dni temu babcia ze łzami w oczach opowiadała mi historię tego "znachora". Żona od niego odchodzi, zabiera jedyną córkę. W bójce facet traci pamięć, zapomniałam dodać, że jest jednym z najlepszych chirurgów na świecie. Ratuje od kalectwa jednego chłopaka, po czym zaczyna leczyć. W pasmanterii, w tej wiosce, gdzie mieszka, pracuje jego córka, która go nie poznaje, on też jej nie, choć coś tam widzi. potem ona się zakochuje, ma wypadek, on kradnie narzędzia od lekarza i robi jej operację czaszki w wiejskiej chacie. Potem już... e, nie wyjawiam. Oglądałam, prawie też że się popłakałam. W międzyczasie dziadek przyniósł pizzę i wsunęliśmy, wpatrując się w szklany ekran. Film - bomba. Postanowiłam, że przeczytam książkę.
W końcu czas do spania. Moim marzeniem było, aby samej spać w takim małym pokoiku, gdzie stoi moje stare łóżko. Chciałam od wakacji, ale jakoś tak wyszło... Babcia mi, nawet nie wiem kiedy, przyszykowała wszystko. Mnie trochę obleciał strach, bo mały pokoik, jeszcze zastawiony przez szafę i inne bambetle, czyli inne szafki. No, ale sama tego chciałam. Z duszą na ramieniu wskakuję pod kołdrę i szybko zamykam oczy, w nadziei, że sen szybko przyjdzie. Niestety, otworzyłam oczy i zobaczyłam światło latarni z ulicy . Tak mnie przyciągnęło, że zaczęłam sobie wyglądać na ulicę. Auta na parkingu, okna w domach niektórych pozapalane, światła w oknach pozapalane, a szkoła, w której odpierałam nagrodę, tonie w mroku nocy. Nagle jakiś facio, z tego, co widziałam, chyba jakiś skin.
(&) Podchodzi do klatki, dzwoni domofonem, po czym dopala peta i wchodzi NO NIE WIEM GDZIE, BO ŚWIATŁA NIE ZAPALIŁ NA KLATCE, SKUBANIEC. Za jakiś czas wychodzi, wsiada do auta i odjeżdża. Chwile potem w oknach piwnicy zapala i gasi się światło. A może to tylko odblask reflektorów? Ja pędzę po moją arafatkę i zawiązuję ją sobie pod szyją, żeby imitowała płaszcz zwiadowcy i podchodzę z powrotem do okna. Jednak myśl mnie naszła i położyłam się do łóżka. Wielka szafa z lustrem, stare graty, i, jak już pisałam, inne bambetle. Odwróciłam się na bok i odpłynęłam do dalekiego królestwa Araluenu i do tajemniczych zwiadowców, do Halta i Willa, którzy czekali na mnie w ruinach zamku Gorlan, gdzie pomogłam im pokonać straszne kalkary.
24 lutego
- Ale dziś śpisz już tutaj, co nie, Nika? - Felix prosi mnie, choć doskonale wie, jakie są moje plany.
- Tak, tak, oczywiście, śpię tutaj. A teraz daj mi budować. Oglądasz to w ogóle? - wskazuję palcem na ekran.
- Tak, oglądam. O, Nika, Spongebob!
- O, super. E, widziałam ten odcinek.
<Spongebob się skończył, niestety.>
- Nika, a teraz Pingwiny z Madagaskaru! Ten odcinek jest super!
- Ok, Ok... Daj mi czytać! Ważne teraz jest! Muszę zobaczyć, co dalejjjjj!
Tak mniej więcej wyglądały nasze rozmowy. Na obiad były frytki, mielone i sałata ze sosem Vinegre. Mniam!
I tak cały dzień:
- Zwiadowcy
- TV
- Minecraft
Jak czas do spania, to Felek ogląda sobie jeszcze Jimmiego Neutrona i Planetę Sheena. Ja próbuję usnąć, choć mi nie idzie. Nagle dostajemy z bratem głupawki.
- Potrzyj nogami o prześcieradło, normalnie grzejnik!
- No!
- Ale super!
- Ha ha ha ha ha!
- Ha ha ha ha ha!
- Dzieci, co wy robicie?! Spać już!
No dobra, jak spać, to spać. Jestem za. Może znów mi się coś przyśni? A tymczasem do snu ukołysali mnie (znów) Halt i Will.
25 lutego
Wstaliśmy koło 9.00. Najpierw słyszałam, jak babcia rozmawia z mamą przez telefon, potem Felix tradycyjnie, co zrobił? Sami sobie odpowiedzcie. -.-
Poprzedniego dnia obiecał, że więcej się dziś do minecrafta nie tyka. A tak zawzięcie budował, że aż sie musiałam podpisywać pod petycjami o dostęp do komputera.
I skończyłam przy obiedzie czytać drugą część "Zwiadowców". Horace był dzielny, choć - nie rozsądny. Ale w końcu ktoś dał temu głupkowi wycisk. I to porządny. <death> Znaczy, Horace dał, a nie Horace'owi dali wycisk.
Potem dziadek odwiózł nas do domu. Malutki właśnie usnął, ale zaraz się obudził. Tata wrócił z pracy, a ja zrobiłam to, co ostatnio uwielbiam: wtuliłam się w rodziców i zaczęłam płakać i śmiać sie. Coś coraz bardziej umiem rozpłakać się na zawołanie.
Potem odwieźliśmy dziadka do pracy. Babcia kiedyś opowiadała, że dziadek pracuje w dworku. Cóż...
Dworek to to był, ale nie do końca wybudowany. Weszliśmy do stróżówki. Kalendarz od nas, szafki, podobne do szafek szkolnych z filmów amerykańskich, mała lodówka z naklejką WOŚP i ogromna lampa. Do tego jakiś dziwny zapach w powietrzu, charakterystyczny dla stróżówek. Potem dziadek pokazał nam drukarnię, tkalnię i coś tam jeszcze chyba. Za każdym razem, kiedy wchodziliśmy do każdego z tych pomieszczeń, to czuć było taki jakby chłód i ciepło zarazem. W jednej hali stała ogromna drukarska drukarka, a koło niej żółty trójkąt na zielonym tle. Od razu skojarzyło mi się to z flagą Brazylii i że chyba poproszę dziadka, żeby pociągnął za kilka sznurków i mam prezent dla Lidki na urodziny. ;-)
W drugiej hali stały maszyny tkalskie, dokładnie 6, a nic nie było słychać oprócz warkotu, jakie wydają. Wyszliśmy na dwór i zrobiło się tak cicho... Jedynie Sonia ujadała, i chciała się rzucić na nas z kłami, na szczęście jednak się nie rzuciła, ale kły szczerzyła.
Potem wracamy do domu. Zastanawiałam się, jak mnie widzą przechodnie. Ładna blondynka, niebieskooka, zamyślona, przytulająca głowę do poduszki, ze znaczkiem zwiadowców na szyi, a tak naprawdę połową serduszka z napisem "best" (na drugim jest napis "friends", ale nie powiem, kto go ma), które leży na fioletowym szaliku z frędzelkami.
Potem cały czas się z tatą przekomarzaliśmy, które z nas jest prawdziwym zwiadowcom.
SEN
Klaudia Łepkowska jest moją kuzynką. Okazało się to na mini zjeździe rodzinnym w domu mojej drugiej babci. Potem przyszła do mnie do domu, podpisała mi się w pamiętniku.
- Klaudia, chcesz kanapkę? - zapytałam Klaudię, która układała puzzle z Felixem.
- Nie, nie jestem głodna.
- Na pewno?
- Na pewno.
Taki jeden dialog zapamiętałam. Troszkę głupi, ale za bardzo nie ma się wpływu na swoje sny i na ich prawdziwość... A szkoda. Fajnie by było, gdyby naprawdę była moją kuzynką. Muszę pogrzebać w drzewie genealogicznym.
Ups, przepraszam Państwa, ale właśnie dostałam ważny telefon od niejakiego Halta i muszę wyruszać na wojnę z Morgarathem! Co ja wygaduję?! Z Morgarathem?! No super, jadę na walkę z trupem miesiąca!
Dobra, już. Ogar.
Tak naprawdę, to muszę iść spać.
No nie wierzę!
Pogrzebałam sobie trochę tutaj i znalazłam ciekawą informację. Halt będzie miał żonę! Hmmm.... Szkoda, że to nie ja... Co by tu teraz zrobić, aby odwrócić bieg historii i żeby się jednak nie pobierali. Życzę mu szczęścia, ale z trzeba wybierać mądrze. Tu, teraz siedzi i pisze taka jedna fajna dziewczyna, która mogłaby zostać panią Haltową... <cieniutki śmiech zza zasłoniętej ręki>
Nie, no, żarcik taki. Ale, ale...