czwartek, 28 lutego 2013

Hey!

Dziś jakoś mam dobry humor. Chyba przez kilka rzeczy. Otóż:
  1. Sprzątałam dziś cały dom: kuchnię, pokoje, łazienkę, wszystko. Jak rodzice wrócili, to mama przytuliła mnie i wycałowała, a babcia nie mogła przestać mnie chwalić. Takie rzeczy to ja lubię *-*! Jestem dumna i blada! Znaczy... Dumna, no bo wiadomo, a blada - no bo jestem wyjątkowo biała. ;-)
  2. Znalazłam zdjęcia, które myślałam, że przepadły. Pamiętacie, jak pisałam, że mam pierwsze miejsce w  konkursie plastycznym? No właśnie. I pisałam, że zaprezentuję moją pracę. A później, że jednak nie, bo zgubiłam zdjęcie. I tutaj muszę bardzo podziękować Lideczce, bo gdyby nie ona i gdyby nie to, że wtedy, gdy rysowałam ten obrazek, ona oglądała sobie przez Skype'a fazy jego powstawania, nie byłoby go (obrazka) tutaj. Bo, jak skończyłam ,to MMS'em wysłałam jej. I dziś przeglądam sobie wiadomości. I co? Klikam na strzałkę: "Następna wiadomość" i wyskakuje mi urocze zdjęcie mojej pracy z komentarzem: "Super! W końcu skończyłam!" Zapisałam sobie w pamięci telefonu i oto jest!
  3. Mój kochany braciszek miał dzisiaj kupiony nowy wózek. Jaka radość! Tak mu się spodobał, że ciągle chce w nim siedzieć i jeździć. Jaki on jest słodki, jak się uśmiecha... I w ogóle jest słodki... Aż chce się go ciągle całować...
  4. I na dodatek znalazłam zdjęcia ze spotkania z p. Kosikiem i Klaudią.
  5. Mam ostatnio fazę na emotikonki i buźki: ^-^, :-), ;-), *-*, <3. Przez to powstało dużo nowych (przynajmniej u mnie): 8-8, 7-7, ^-6 i wiele innych. 
  6. Zrobiłam sobie tapetę ze "Zwiadowców". Nie mogę odkleić od niej wzroku! A teraz jestem na fazie przekonywania rodziców do kupna książek. (Nie wstawiłam buźki. Dużo mnie to kosztowało! ;-) A jednak!)
Oto dawno obiecywane zdjęcie! A na miejscu i tak powiesili do góry nogami -.-

Łaaaa kocham ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

środa, 27 lutego 2013

"No i?"

Na początku zrobimy reklamę jednemu blogowi. *KLIK* Zgadnijcie, czyj? Na pewno nie mój, ale, jak przeczytacie wstęp, to zobaczycie ;-)
Ostatnio (czyli dzisiaj) znajduję masą różnych blogów. Przeglądam i przeglądam... Chyba nie mam co robić... WRÓĆ! Mam do napisania wypracowanie na poniedziałek. ^-^ Napisałam już połowę. Temat jest "Telewizja - błogosławieństwo czy przekleństwo XXI wieku?". Mamy pisać wypracowania, coby się przygotować do testu 6 - klasisty. Ja dostaję tylko piątki, z czego nie jestem czasami zadowolona, choć już się przyzwyczaiłam. Zapytacie pewnie: czemu jesteś niezadowolona z 5? Przecież to bardzo dobra ocena!" Powód? Za każdym razem, powtarzam, ZA KAŻDYM RAZEM, kiedy mamy do napisania wypracowanie, jedna osoba z naszej klasy dostaje co? Oczywiście 6! Bo jakżeby inaczej. Pani kiedyś czytała jej wypracowanie. Temat był "A gdy pójdę w świat...". Improwizacja. Nie chwaląc się, wtedy też dostałam 6. ^-^ Opisałam przyszłość od strony wynalazków. Ale wracajmy do tematu. Zapamiętałam jeden fragment z jej wypracowania: "Edukacja zawsze była, jest i będzie jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu." Pani kazała jej wtedy przypomnieć nam, ile ona m lat, a gdy odpowiedziała "12", to pani się tak na nas ciężko popatrzyła, że "dwunastolatka tak napisała". No i? Co w związku z tym? nie widzę powodu do podniety.
A teraz troszkę optymistyczna część. A raczej dwie. Primo: zaraz się troszkę rozpiszę; Secondo: Coś zaprezentuję. 
1.
Głoowa mnie booliiii... Albo od tej godziny i ze zmęczenia, albo od tego, że dziś się cała poobijałam. Na początku: zwisałam głową w dół z łóżka, żeby porobić zdjęcia mojemu psu. Podnoszę się i ŁUP! Ból był przeszywający na wskroś. Przyszłam do mamy i to było mniej więcej tak:
- Mamo... Jak się sprawdza, czy ma się wstrząs mózgu?
Kątem oka widziałam, że babcia pohamowuje śmiech.
- A co?
-No bo się walnęłam...
- Na razie nie masz, jakbyś miała, to Ci powiem.
Potem:

Tata wchodzi po schodach do domu, a ja wystawiam głowę przez małą szczelinkę (oh God, why...?). Nagle zorientowałam się, że nie mogę tak publicznie występować bez znaku zwiadowcy, wiec wyciągnęłam głowę i ucho mi sie tak zahaczyło i wywinęło o framugę... Znów prawie że ryczałam.
Następnie, przypomniało mi się, jak w II klasie tata miał coś do zrobienia w pracy i zapomniał telefonu z domu i nie mogliśmy się do niego dodzwonić. Ja, mała, ryczałam, że tatuś sobie poszedł od nas i nie wróci. Na szczęście jest. A ja, jak sobie to teraz przypomniałam, to znów zaczęłam ryczeć. Powiedziałam o tym tacie i on chciał mnie przytulić, a ja przekręciłam głowę i wyrżnęłam nosem w klatkę piersiową. 
A na koniec, przy odpinaniu Lavinii smyczy, po powrocie ze spaceru, walnęłam się nią (smyczą, nie Lavinią) w czoło. Nie za mocno, ale zawsze. No doobra, to było leciutko. Ledwie mnie dotknęła. -.-
Popisałabym jeszcze, ale nie wiem, o czym. No dobrze, mam kolejny temat.
Odpisała mi! Kto? Klaudia! ^-^ Czasami sobie z nią piszę. Zadał kilka pytań na temat ogólny - odpowiedziała. Teraz też tak zakończyłam komentarz, że odpowiedziała. Jak odpisuje, to jestem wniebowzięta. Taka gwiazda, do mnie, malutkiej...
To się nazywa "życie jak w Madrycie"!. Dobra. Nie śmieszne. 

Dalej <znów przegląda kartki>

Okładka i 4 fragmenty "Pamiętnika Nastolatki 6" już na facebooku! Faajne, choć z okładek to najlepsza 4 części, a z treści - 2 i 1/2.

A teraz szybkie zakończenie: 
Moja Lidunia


To nie pirat, to tylko okulary

Oczy dla Lidki

Bez związku z postem, ale... Wstrząsające... Nigdy nie zabiję mojego dziecka! Wręcz przeciwnie: chcę mieć przynajmniej trójkę! xD

wtorek, 26 lutego 2013

New building!

Tak, jak obiecałam: print screeny tego, co zbudowaliśmy z Felixem w trakcie nocek u babci.
No to tak:



BOŻE NARODZENIE

Ten świat tak nazwałam, ponieważ jest cały zaśnieżony. Ze śniegiem kojarzy mi się las, z lasem - choinka, a z choinką - Boże Narodzenie. Prosz!
Widok z balkonu <3

Domek

Salon i choinka

Przedpokój

Dąb Zwiadowców <3

Las iglasty, a raczej - świerkowy

Sypialnia

Okna w przedpokoju

Trakt prowadzący do domku i ogrodu

Niebo nocą. <3

JEDI CRASH

Tak szczerze, to żeby dowiedzieć się, skąd jest ta nazwa, to trzeba się pytać mojego brata. Mamy tutaj całe miasteczko. Jedynym minusem jest to, że nie ma tu ludzi. Aż muszę zbudować obok wioskę osadników. :-) Moje budynki będą miały literkę N, mojego brata - F, a nasze wspólne - NF.

Zjeżdżalnia [F]

Wejście do zjeżdżalni [F]

Podwodna baza od środka [N]

To jest bileteria, tylko nie wiem, do czego: do portu, czy do pociągu? [F]

Podwodna baza z powietrza [N]

Pseudo - choinka [N]

Kolejna bileteria [F]

Trasa do stacji metra [N]

Latarnia morska [N]

Drzewo własnej budowy [F]

Kiosk [F]

Stacja kolejowa [F]

Odjazdy i przyjazdy [F]

Miasteczko tak ogółem [NF]

Mój pokój [N]

Most od wewnątrz [N]

Most od zewnątrz [N]

Poczekalnia [F]

Budynek portu [F]

Latarnia od środka [N]

Port [F]

Pokój Felixa [N]

Szkoła Zwiadowców, a co za tym idzie - mój dom [N]

Wejście do metra [NF]

Zjeżdżalnia. Na potrzeby zdjęcia usunęłam dach, lecz normalnie jest zadaszone. 
Skończyłam. I teraz Adam mi nie wmówi, że nie potrafię budować!

poniedziałek, 25 lutego 2013

Właściwie... Właściwie to... Nie ogarniam...

23 lutego
Felix się uparł, żeby pojechać do babci. No wiadomo, babcia się zgodziła, żeby przyjechał, no to mama zaproponowała mi, żebym też pojechała. No, w sumie, czemu nie. Spakowałam się w tempie snu (tempo snu to takie, że w śnie gdzieś się spieszysz, masz do przebiegnięcia ze 100 metrów, a przebiegasz je caały dzień i i tak minimalnie się poruszasz) i пошел...
W aucie czytałam sobie "Zwiadowców". Ledwo otworzyłam książkę, a tu już jesteśmy na miejscu. Dziadziuś sobie spał, a babcia - właściwie, to nie wiem, co robiła. Pewnie czekała na nas. 
Rozgościliśmy się. Felek tradycyjnie do telewizora, oglądać Spongeboba, a ja, też tradycyjnie, czytać książkę. Jednak trudno się skupić, przy grającym telewizorze, gdzie co chwila widzowie wybuchają śmiechem w "iCarly" lub "Victoria znaczy ZWYCIĘSTWO". Podziwiam moją babcię, która przeczytała "Braci Lwie Serce" przy grającym telewizorze i mogła się skupić. Babcia czytała tak, jak zwykle: ciekawsze fragmenty - tak, nudne - nie. No dobra, wracajmy...
Zaraz też dorwaliśmy się z bratem do minecrafta i powstało coś na kształt miasteczka. Niedługo zaprezentuję. Wróć do tematu!
Budujemy i budujemy, kłócimy się, oglądamy telewizję i czytamy. To znaczy, ja czytam, bo Felix gra. 
(Uwaga, wiem, że to może niepoprawnie, ale będę co jakiś czas zmieniać czas, w jakim opisuję, więc nie zdziwcie się, że raz będzie użyte "odpowiedziałam", a za chwilę "przyglądam się. Te specjalne momenty oznaczę "&".)
(&) Nagle zauważam, że na stole leży program z "Expressu", czy jak to tam. Zaczynam sobie przeglądać, w poszukiwaniu czegoś fajnego. mój wzrok pada na uroczą ramkę z tytułem "Znachor".  Lecę do babci w kuchni, bo to ulubiony film i książka babci. Podtykam gazetę pod nos i pokazuję interesujący mnie film.
- Dziś będzie Znachor!
- No dobrze, no to sobie obejrzymy.
Pokazałam babci, bo jeszcze kilka dni temu babcia ze łzami w oczach opowiadała mi historię tego "znachora". Żona od niego odchodzi, zabiera jedyną córkę. W bójce facet traci pamięć, zapomniałam dodać, że jest jednym z najlepszych chirurgów na świecie. Ratuje od kalectwa jednego chłopaka, po czym zaczyna leczyć. W pasmanterii, w tej wiosce, gdzie mieszka, pracuje jego córka, która go nie poznaje, on też jej nie, choć coś tam widzi. potem ona się zakochuje, ma wypadek, on kradnie narzędzia od lekarza i robi jej operację czaszki w wiejskiej chacie. Potem już... e, nie wyjawiam. Oglądałam, prawie też że się popłakałam. W międzyczasie dziadek przyniósł pizzę i wsunęliśmy, wpatrując się w szklany ekran. Film - bomba. Postanowiłam, że przeczytam książkę. 
W końcu czas do spania. Moim marzeniem było, aby samej spać w takim małym pokoiku, gdzie stoi moje stare łóżko. Chciałam od wakacji, ale jakoś tak wyszło... Babcia mi, nawet nie wiem kiedy, przyszykowała wszystko. Mnie trochę obleciał strach, bo mały pokoik, jeszcze zastawiony przez szafę i inne bambetle, czyli inne szafki. No, ale sama tego chciałam. Z duszą na ramieniu wskakuję pod kołdrę i szybko zamykam oczy, w nadziei, że sen szybko przyjdzie. Niestety, otworzyłam oczy i zobaczyłam światło latarni z ulicy . Tak mnie przyciągnęło, że zaczęłam sobie wyglądać na ulicę. Auta na parkingu, okna w domach niektórych pozapalane, światła w oknach pozapalane, a szkoła, w której odpierałam nagrodę, tonie w mroku nocy. Nagle jakiś facio, z tego, co widziałam, chyba jakiś skin.
(&) Podchodzi do klatki, dzwoni domofonem, po czym dopala peta i wchodzi NO NIE WIEM GDZIE, BO ŚWIATŁA NIE ZAPALIŁ NA KLATCE, SKUBANIEC. Za jakiś  czas wychodzi, wsiada do auta i odjeżdża. Chwile potem w oknach piwnicy zapala i gasi się światło. A może to tylko odblask reflektorów? Ja pędzę po moją arafatkę i zawiązuję ją sobie pod szyją, żeby imitowała płaszcz zwiadowcy i podchodzę z powrotem do okna. Jednak myśl mnie naszła i położyłam się do łóżka. Wielka szafa z lustrem, stare graty, i, jak już pisałam, inne bambetle. Odwróciłam się na bok i odpłynęłam do dalekiego królestwa Araluenu i do tajemniczych zwiadowców, do Halta i Willa, którzy czekali na mnie w ruinach zamku Gorlan, gdzie pomogłam im pokonać straszne kalkary. 

24 lutego 
-  Ale dziś śpisz już tutaj, co nie, Nika? - Felix prosi mnie, choć doskonale wie, jakie są moje plany.
- Tak, tak, oczywiście, śpię tutaj. A teraz daj mi budować. Oglądasz to w ogóle? - wskazuję palcem na ekran. 
- Tak, oglądam. O, Nika, Spongebob
- O, super. E, widziałam ten odcinek. 
<Spongebob się skończył, niestety.>
- Nika, a teraz Pingwiny z Madagaskaru! Ten odcinek jest super!
- Ok, Ok... Daj mi czytać! Ważne teraz jest! Muszę zobaczyć, co dalejjjjj!
Tak mniej więcej wyglądały nasze rozmowy. Na obiad były frytki, mielone i sałata ze sosem Vinegre. Mniam!
I tak cały dzień:
  1. Zwiadowcy
  2. TV
  3. Minecraft
Jak czas do spania, to Felek ogląda sobie jeszcze Jimmiego Neutrona i Planetę Sheena. Ja próbuję usnąć, choć mi nie idzie. Nagle dostajemy z bratem głupawki.
- Potrzyj nogami o prześcieradło, normalnie grzejnik!
- No!
- Ale super!
- Ha ha ha ha ha!
- Ha ha ha ha ha!

- Dzieci, co wy robicie?! Spać już!
No dobra, jak spać, to spać. Jestem za. Może znów mi się coś przyśni? A tymczasem do snu ukołysali mnie (znów) Halt i Will. 

25 lutego
Wstaliśmy koło 9.00. Najpierw słyszałam, jak babcia rozmawia z mamą przez telefon, potem Felix tradycyjnie, co zrobił? Sami sobie odpowiedzcie. -.- 
Poprzedniego dnia obiecał, że więcej się dziś do minecrafta nie tyka. A tak zawzięcie budował, że aż sie musiałam podpisywać pod petycjami o dostęp do komputera.
I skończyłam przy obiedzie czytać drugą część "Zwiadowców". Horace był dzielny, choć - nie rozsądny. Ale w końcu ktoś dał temu głupkowi wycisk. I to porządny. <death> Znaczy, Horace dał, a nie Horace'owi dali wycisk.
Potem dziadek odwiózł nas do domu. Malutki właśnie usnął, ale zaraz się obudził. Tata wrócił z pracy, a ja zrobiłam to, co ostatnio uwielbiam: wtuliłam się w rodziców i zaczęłam płakać i śmiać sie. Coś coraz bardziej umiem rozpłakać się na zawołanie. 
Potem odwieźliśmy dziadka do pracy. Babcia kiedyś opowiadała, że dziadek pracuje w dworku. Cóż...
Dworek to to był, ale nie do końca wybudowany. Weszliśmy do stróżówki. Kalendarz od nas, szafki, podobne do szafek szkolnych z filmów amerykańskich, mała lodówka z naklejką WOŚP i ogromna lampa. Do tego jakiś dziwny zapach w powietrzu, charakterystyczny dla stróżówek. Potem dziadek pokazał nam drukarnię, tkalnię i coś tam jeszcze chyba. Za każdym razem, kiedy wchodziliśmy do każdego z tych pomieszczeń, to czuć było taki jakby chłód i ciepło zarazem. W jednej hali stała ogromna drukarska drukarka, a koło niej żółty trójkąt na zielonym tle. Od razu skojarzyło mi się to z flagą Brazylii i że chyba poproszę dziadka, żeby pociągnął za kilka sznurków i mam prezent dla Lidki na urodziny. ;-)
W drugiej hali stały maszyny tkalskie, dokładnie 6, a nic nie było słychać oprócz warkotu, jakie wydają. Wyszliśmy na dwór i zrobiło się tak cicho... Jedynie Sonia ujadała, i chciała się rzucić na nas z kłami, na szczęście jednak się nie rzuciła, ale kły szczerzyła.
Potem wracamy do domu. Zastanawiałam się, jak mnie widzą przechodnie. Ładna blondynka, niebieskooka, zamyślona, przytulająca głowę do poduszki, ze znaczkiem zwiadowców na szyi, a tak naprawdę połową serduszka z napisem "best" (na drugim jest napis "friends", ale nie powiem, kto go ma), które leży na fioletowym szaliku z frędzelkami.
Potem cały czas się z tatą przekomarzaliśmy, które z nas jest prawdziwym zwiadowcom. 


SEN


Klaudia Łepkowska jest moją kuzynką. Okazało się to na mini zjeździe rodzinnym w domu mojej drugiej babci. Potem przyszła do mnie do domu, podpisała mi się w pamiętniku. 
- Klaudia, chcesz kanapkę? - zapytałam Klaudię, która układała puzzle z Felixem.
- Nie, nie jestem głodna.
- Na pewno?
- Na pewno.
Taki jeden dialog zapamiętałam. Troszkę głupi, ale za bardzo nie ma się wpływu na swoje sny i na ich prawdziwość... A szkoda. Fajnie by było, gdyby naprawdę była moją kuzynką. Muszę pogrzebać w drzewie genealogicznym.
Ups, przepraszam Państwa, ale właśnie dostałam ważny telefon od niejakiego Halta i muszę wyruszać na wojnę z Morgarathem! Co ja wygaduję?! Z Morgarathem?! No super, jadę na walkę z trupem miesiąca! 
Dobra, już. Ogar.
Tak naprawdę, to muszę iść spać. 


No nie wierzę!


Pogrzebałam sobie trochę tutaj i znalazłam ciekawą informację. Halt będzie miał żonę! Hmmm.... Szkoda, że to nie ja... Co by tu teraz zrobić, aby odwrócić bieg historii i żeby się jednak nie pobierali. Życzę mu szczęścia, ale z trzeba wybierać mądrze. Tu, teraz siedzi i pisze taka jedna fajna dziewczyna, która mogłaby zostać panią Haltową... <cieniutki śmiech zza zasłoniętej ręki>
 Nie, no, żarcik taki. Ale, ale...

piątek, 22 lutego 2013

Nowa obsesja nadciąga!


Ha! Skończyłam dziś pierwszą część "Zwiadowców" (recenzja na "To lubię!" już niedługo)! Jak się można domyślać po tytule - kolejna moja ulubiona seria. Tu się za bardzo nie będę rozpisywać, tak, jak mówiłam. A tutaj raczej napiszę o obsesji i co się z niej objawia. 
  1. Cały czas czytam: siedzę - czytam, przechodzę z pokoju do kuchni - czytam, jem - czytam.
  2. Znalazłam sobie taki podobny naszyjnik, jaki mają Zwiadowcy. Co prawda... Ech, dobra, pominę...
  3. Zrobiłam sobie małą sesję w płaszczu zwiadowcy. Te, które mogę, zaraz wstawię.
  4. I oczywiście - prezentacje zdjęć, które porobiłam (telefonem, telefonem. Widać, że poruszone i kiepskiej jakości, to muszą być telefonem).

Jestę Zwiadowcą xD
 


















A ta już przeczytana

Kolejne części już u mnie. Zaczynam czytać






















To było wczoraj. A dziś już skończyłam. Chociaż u mnie to normalne.

czwartek, 21 lutego 2013

Aghhhh... Brak tytułu...

Teraz jest krąg. Felix (mój brat) i nasza mała koleżanka oglądają sobie "Białą i Strzałę", a ja sobie siedzę przy drugim komputerze i piszę. Na nowym blogu jeszcze nic nie pisałam, choć prawdopodobnie zaraz się do niego dorwę. A teraz wytłumaczę z grubsza, co to jest ten krąg. Wytłumaczę z grubsza, no bo jak można wytłumaczyć coś tak oczywistego? To jest od zawsze w moim życiu, więc jak to można wytłumaczyć? To tak, jakby mówić, co to jest kolor, szczęście, smutek. W Ruchu Światło - Życie są takie spotkania małżeństw, na których ludzie sobie opowiadają, co zrobili w rodzinie itp., a także się modlą. Zazwyczaj jest też ksiądz, choć czasami nie może przyjść, np. z przyczyn kościelnych.
Jednorożec!
No i - są słodycze! Jednak ja teraz nie mogę jeść, a poza tym i tak dziś było ich mało. -.-
Mała dorwała się do moich starych kucyków Pony - Lili (bez skojarzeń, proszę. To imię to od Migoczącej Lilii, a nie od Lili z angielskiego -.-) i Kołysanki, czyli pegaza. Lili to jednorożec.
A teraz Muppety. ^-^ Ostatni raz widziałam je w wakacje, chyba.
Nie wiem, co by tu dorzucić, choć mam wieeelką ochotę, żeby pisać. W tym problem, że nie wiem co, jak już pisałam. "Ech, te szmapety". Eeeeeee.... Nic nie mówiłam. <głosem Adama>...


A, już mi się przypomniało.
Po co ja to zrobiłam?! Czemu?!
Najpierw wyjęłam kartę pamięci z telefonu, później znowu ją włożyłam. Się okazało, że usunęły się WSZYSTKIE zdjęcia: z wakacji, z Warszawy, wszystkie! Nawet mój rysunek poszeedłłłłł... i już go nie zobaczycie.

Dalej... <przewraca kartki>

Jak już pisałam, moja gitara ma takie fajne cuś:

Niby bez związku z tym, co napiszę. Mój malutki brat wczoraj wstał po śnie, a ja wyciągnęłam gitarę, żeby mu i sobie przy okazji pograć. Najpierw tak grałam bez tekstu, bo pamiętałam, co babcia mówiła o moim śpiewie (Ty kompletnie nie masz głosu! Nie potrafisz śpiewać! Lepiej już nie śpiewaj! [Tak, ale ta babcia i tak jest super. Zawsze można do niej wpaść i posiedzieć...]). Potem już nuciłam sobie, ale tak, żebym tylko ja słyszała. Grałam proste piosenki i taki trudniejsze. Z prostszych to było "Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga", a z trudniejszych - "Jest na świecie Miłość". Piszę trudniejsza, bo ma więcej akordów do zagrania, choć dla mnie ta piosenka jest prosta. No, z wyjątkiem przejścia z C do G. I teraz, zupełna przeciwność: wtedy babcia mówiła, że nie potrafię śpiewać, a teraz wychwalała mnie pod Niebiosa, że tak ślicznie gram. No cóż, widać gitary marki Alvaro mają to do siebie, że ładnie brzmią, nawet dla tych, którzy już potrafią grać. Np. mój tata. Grał przez 4 dni na Pielgrzymce, a później miał pęcherze na palcach, przy czym ukąsiła go osa i grał ze spuchniętą ręką.
No dobra, ale wracamy do tematu wychwalania. Mój brat ma kolegę, i jak by u niego, to ja po niego poszłam. I jego babcia tak zaczęła: "No jaka jesteś śliczna dziewczynka, no nie mogę się napatrzeć". No to ja ślicznie podziękowałam, bo lubię jak mnie się chwali.
Ostatnio wiele osób mówi, że jestem ładna, że wyrosłam na taką ładną pannę... Nawet teraz jak goście przyszli, to zaczęli mówić, ze taka ładna panienka ze mnie. ^-^
A ja tak kiedyś płakałam, że jestem nie ładna... To przez A. Mówiła, że jestem nie ładna, nienaturalnie biała. No i co z tego, że jestem blada? Ona jest ciemna i co? Jak mi tak mówiła, że jestem biała, to jej odpowiadałam:
Milord, szlachta, arystokrata!
- Kiedyś, jak kobieta była blada, to była szlachcianką, arystokratką. A ciemne babki to były biedne chłopki, pracujące w polu i nie mające w ogóle praw.
I siedziała cicho. Za to jak na ten temat na konkursie recytatorskim rozmawiałam z panią wychowawczynią, to jak jej opowiedziałam o tym, to ona zanosiła się śmiechem i powiedziała: "Dobre, dobre! Możesz tak odpowiadać, jak Ci będą tak dogadywać "^-^
A teraz wiem, że... ona mi po prostu zazdrościła: urody, optymizmu (ha ha ha: ja jestem realistką, albo nawet pesymistką czasami, choć przy porównaniu z nią to ja jestem optymistką, jakich mało), powodzenia. Najpierw Max chodził za mną i gadał "Ma-ko-wa I love you!" W tym samym czasie jeszcze jeden chłopak, który jest nawet do tej pory. Nawet Janek ostatnio tak na W-F:
- Janek, posuniesz się?
- Nika, kocham Cię!
- No dobrze, wiem, tylko się posuń!
A raz nawet, na pożegnanie, podał rękę najpier Adamowi, potem komuś tam jeszcze i mi, przy czym mnie pocałował w rękę. Poprawka: chciał pocałować, bo ja w ostatnim momencie wyrwałam mu ją. Janka lubię, ale tak jak kolegę z klasy. Nic więcej. ale śmieszny jest. Nie to co Adam. Jak on coś powie... Raz Lidka sie nie odzywała, to ja tak:
-Lidka...? Żyjesz?
A Adam:
-Lidka umarła na porost włosów!
<faceplam>
Ale się wciągnęłam tym pisaniem... A nie planowałam takiego długiego posta/postu. No i co by tu dalej? Skończyły mi się już pomysły, co by tu dalej pisać... Tak trudno mi się podpisać i kliknąć

.
No, ale czasami trzeba...
Nika Clevleen. 
Paa :-*

"Na Wojtusia":
a
E

"Jest na świecie Miłość":
Zwrotki:

G D e G7
C G a D7
G D e G7
C G a D7

Refren:

G D e G7
C G aD7
G H7 e
C G a D7