sobota, 25 kwietnia 2015

25 kwietnia

Obudziłam się ze snu zimowego. Zaczyna się wiosna! :D Jednak trochę dziwnie się czuję pisząc, więc może trochę będzie nienaturalnie, ale co tam... :D *macha ręką*

  • Właściwie, to nie wiem, o czym mogłabym napisać. Może o tym, że po wieeelu, wieelu zmianach i braku zdecydowania wybrałam sobie wreszcie kolory do pokoju... Koniecznie chciałam mieć niebieski pokój, tak bardzo mam fazę na niebieski, co zresztą widać >.<  Ale nie wybrałam niebieskiego, wzięłam taki jasny kremowy i ciemny kremowy, troszkę może... kawowy? Delikatny kawowy, bardzo delikatny. (Już się trochę rozkręciłam :D) Jak mi się znudzi, przemaluję... :D A na razie mama znalazła fajną kanapę, która ma być niebieska/granatowa, po prostu musi... Do tego jakieś niebieskie dodatki :3 Musi być niebiesko, matko, jaki ten kolor jest cudny :3 
  •   Może jeszcze napiszę o tym, że ok. pół roku gram już na skrzypcach. B| Raz idzie lepiej, raz gorzej, ale ostatnio na spotkaniu, gdy przygotowywaliśmy się do czuwania maturzystów, ja na skrzypcach, a Marta na flecie, grałyśmy "Barkę". Moi rodzice siedzieli na korytarzu i mama mi potem powiedziała, że aż nie wiedziała, czy to ja grałam, czy kto inny, bo przecież w domu tego nie ćwiczyłam... :D PS> Nie wiedziałam, że moi rodzice tam byli. ;) Chciałam teraz pograć jeszcze sobie, ale... Trochę się wszyscy pospali... I nie było jak xD
  • Jadę też na swoją Oazę ^.^ Boję się tylko, żeby nie było dzieciaków z podstawówki...
  • W czwartek ja i moje "koleżanki" prezentowałyśmy projekt gimnazjalny. Wymyśliłyśmy sobie, że zrobimy wycieczkę po terenie getta, na której będą uczniowie z innego "wojennego" projektu. Umówiłam się z S, że jedziemy do pierwszego punktu tramwajem, razem. Przy czym, kiedy dojechałam na przystanek, okazało się, że K też z nami jedzie. Także stałam się duchem ok. pół godziny wcześniej, niż zamierzałam. :] Nie poszłam też z nimi wcześniej na "zorientowanie się", gdzie co jest; nawet mi nie powiedziały, że to my prowadzimy, ani że na jednym z placów jest jakiś kamień, i że to przy nim mamy się zatrzymać... Ale potem pretensje to są, prawda? :] Że po co tędy idę, że mam się ogarnąć, że na pewno nie wiem, gdzie jest inny punkt... Tia, fajnie, że mi wmawiasz, że nie wiem, gdzie jest jeden z najbardziej charakterystycznych budynków mojej starej dzielnicy; szczególnie, że widziałam go już z milion razy w życiu... Spoko :] Kiedy dochodziliśmy tam, były pretensje, że nie idę dalej. Ale na oby dwu skrzyżowaniach było czerwone światło, wiec daleko byśmy poszli, a poza tym nie widziałam, czy nasza pani woli zatrzymać się już tu, czy przejść na drugą stronę ulicy, a może uzna, że tu jest dobrze, lub że zagradzamy przejście. Eh... Kiedy już powiedziałam wszystkie swoje punkty, nie widziałam sensu iść dalej na grę miejską, w której nie zamierzałam brać udziału; tym bardziej, że byłam przeziębiona  , a autobus do domu miałam tu pod nosem. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłabym ranna. :] Na szczęście wszystko już zakończone, nie mam zamiaru wracać, ani utrzymywać z tą jedną kontaktu... :D 
  •  A dziś wieczorem Celebrity Splash! i Twoja Twarz Brzmi Znajomo. :D Niby wszyscy krytykują CS, to ja też się wypowiem. :D To jest jeden z lepszych programów, promujący zdrowy styl życia. Może to brzmi głupio i jest dość oklepane, ale serio lepiej jest oglądać wyczyny sportowe, niż jakieś bzdety, typu Warsaw Shore... Ktoś, oglądając skoki do wody, może zainteresować się właśnie skokami, pływaniem, lub pływaniem synchronicznym. Serio fajnie jest popatrzeć, jak na rowerach skaczą z 10 m. :D A to Warsaw Shore nic wartościowego nie promuje, raczej wręcz przeciwnie; ani to smaczne, ani śmieszne... ;) Szkoda na to czasu. ;) A poza tym, nawet oglądając przed telewizorem skok z 10 metrowej wieży, czuje się emocje; boję się, by nic im się nie stało. Więc pozdro ;)
  • Chciałabym zakończyć jakimś optymistycznym akcentem ,a więc... Może pokażę, co ostatnio narysowałam :> 



Ed Sheeran

No to na razie tyle, żegnam :> 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Em... Co...? To wakacje juz się kończą...? xD Czyli o Oazie i nie tylko. ♥

ej serio nie mogę usunąć tego śniegu sorry taki mamy klimat


*Przeciera oczy* 
O, czeeeeść! Nie było mnie już... około 7 miesięcy? xD Nie może być. xD
No i na dodatek kończą się wakacje...
A przecież przed chwilą się zaczęły...
A we wrześniu wszystko się pozmienia i nie będzie tych wszystkich fajnych osób z trzecich klas :(
I pani od muzyki.
I pana i pani od religii.
Szykoda.*

***

I wgl mieliśmy bardzo fajną wycieczkę. ^_^ Byliśmy w Murzasichlu i na Słowacji, i chodziliśmy po górach, i po zamkach, i jaskiniach, i na majowym byliśmy. ♥
No i jeździliśmy wesołym autobusem ('Hej, sokoły, omijajcie, góry lasy, pola, doły...' xD)...
Mieliśmy też samych fajnych nauczycieli: panią od matematyki, muzyki, polskiego i fizyki (nasza wychowawczyni). 
No i mieliśmy ognisko z kiełbaskami, na które porwałam od Marty gitarę *bo po co wieźć swoją, prawda?* i na koniec miałam wmuszone 3 kiełbasy z musztardą... ;_; bleeeeeee

***

Byliśmy w lipcu na oazie. Teoretycznie byłam w diakonii opiekuńczej, praktycznie dopiero od drugiego tygodnia. xD I w zamian na koniec dostałam koszulkę, czekoladę, breloczek i wierszyk ułożony o nas ^_^. I tańczyliśmy Belgijkę :3 A mojego brata "ugryzł" pies i nie wiadomo, czyj to był.  Na szczęście właściciel się znalazł i okazało się, że pies był szczepiony. A skończyło się tylko na zdartym naskórku. Bałam się strasznie o niego, bo to ja i Młody pierwsi bawiliśmy się z Mordą na naszym terenie (i my go nazwaliśmy Mordą xD). I dlatego później modliłam się no i wymodliłam.
Mieliśmy Exodus (wyjście). Jak wróciliśmy o 2 rano do domu, to stwierdziłam, że przez całe życie będę jeździła tylko na dwójki ^_^.
O 22.00 zebraliśmy się w jadali, wokół stołów, na których, na talerzach, położona była maca, nogi od kurczaka (oczywiście upieczone) i napar z ziół, tak gorzkie, że nie dało się tego wypić. ;_;
Dwie osoby przebrały się za Izraelitów ze ST. Zawiązałam na sobie swoje prześcieradło, a na głowę założyłam arafatkę, a wujek Alek założył sobie ręcznik na głowę, który trzymany był opaską do włosów. Po Passze, spożywanej na szybko i w ciszy, zostało zapalone ognisko, o taaaakie duże. Ksiądz z czyjąś lekką pomocą odpalił od ogniska świecę. Od niej z kolei były odpalone nasze małe świeczki. A duże pochodnie zostały podpalone tradycyjnie.
Poszliśmy do kościoła (a raczej do kapliczki pod gołym niebem). Tam były czytania  i psalmy.
Potem przeszliśmy przez most i udaliśmy się do rzeki, gdzie mieliśmy odnowienie przyrzeczeń Chrztu. Gdy szliśmy po tej górskiej wiosce, z dala od świateł miast, widać było idealnie Drogę Mleczną. Tego nie da się opisać słowami. Trzeba to po prostu zobaczyć. Właśnie w takich chwilach nachodzi mnie podziw, jaki Pan Bóg jest ogromny, skoro to ogarnięcie tego wszystkiego do dla Niego pikuś.
Następnie wróciliśmy do naszego domu, na Mszę Zmartwychwstania Pańskiego. 
Ujmę to tak: na drugim stopniu, w ciągu 15 dni przeżywa się najważniejsze jeszcze raz. Mam wrażenie, że także cały rok liturgiczny. Mamy Zwiastowanie, krótki okres Adwentu, potem Boże Narodzenie (był nawet Św. Mikołaj i prezenty ^_^ Ale taki prawdziwy św. Mikołaj, nie czerwony krasnal coca-coli), Wielki Piątek [a co za tym idzie Droga Krzyżowa (na koniec Krzyż został na wzgórzu)], Wielkanoc, Zesłanie Ducha Św. 

   Na Dzień Wspólnoty został przygotowany przez wujka i przeze mnie znak oazy (ogromny, czerwony Krzyż, na którym było Morze Czerwone (rozstąpione), a na piasku wypisane nasze imiona (rodzinami). Pod tym była nazwa miejscowości, rok i Foska (mojego autorstwa ^_^).
Po dokładnym pomalowaniu Krzyża miałam całe czerwone palce. ;_;)
Wybraliśmy też 'hymn'.  "Wygrała piosenka o jedzeniu". Kocham 1 i 2 zwrotkę :3
Wspomnianego dnia była bardzo piękna pogoda, gorąco, Słoneczko świeciło, było super. Oazy po kolei przedstawiały się. Jedna, młodzieżowa, opowiedziała o sobie w piosence na melodię "Ulepimy dziś bałwana?", na co Młody poinformował mnie, że to jest *kla-klą-kla-klą* (w sensie tykanie zegara xD); a druga miała przedstawienie. 

- Faraonie, wypuść nas z Egiptu!
- Nigdy!
*10 plag później*
- Idźcie sobie!
- No, nareszcie...
A potem podczas Mszy pogoda się zepsuła. Padało i grzmiało jak nigdy. Została podjęta decyzja, że nie ma sensu jechać na obiad, by zaraz tu wracać, więc w naszym aucie została otwarta linia produkcyjna kanapek. Mama, ciocia i wujek smarowali je masłem, dżemem, kładli ser i wędlinę, a ja nosiłam. Spódnica oblepiła mi nogi ciężko było szybko przejść  do kościoła, by kanapki nie zamokły. Dodatkowo w butach miałam basenik. Przez prawie dwa dni nie chciały wyschnąć. ;_;
Wciągnęłam się też w serię "Jeżycjady" M. Musierowicz. "Opium w rosole" było naszą lekturą, a "Szóstą klepkę" przeczytałam już dawno i bardzo mi się podobała.
Rozbraja mnie tylko dziewiąta część, a to z powodu imienia jednego bohatera. xD On ma bardzo ładne imię, nie żeby coś, ale kiedy zna się kogoś o tym samym imieniu, to wszystko nabiera nowego znaczenia. xD
No i przyjęłam Szkaplerz karmelitański. ^_^ Taki specjalny "medalik", co się nosi go cały czas. Może być materiałowy lub na łańcuszku.
A kto będzie miał na sobie Szkaplerz w chwili śmierci i jeżeli pójdzie do czyśćca, to w pierwszą sobotę po śmierci Matka Boża go zabierze do Nieba. ^_^
Aaaaa, byłabym zapomniała. Oczywiście, mieliśmy muzyczną, ciocię Anię, która grała fajnie, ale  gdy grało się razem, w połowie piosenki można się było skapnąć, ze ciocia gra to w innej tonacji xD. No i wracając do tematu, w połowie oazy ujawnił się wujek Michał, który od 10 lat gra na skrzypcach. I to jak gra! Po prostu szczęka opada o.O Poprosiłam go, żeby mnie trochę pouczył, pokazał, jak złapać skrzypce i smyczek. Na koniec "lekcji" powiedział, że skrzypce są w kaplicy (a z tego wynika, że pozwolił mi sobie pograć). No i w wolnych chwilach chodziłam sobie sama i grałam. ^_^ Udało mi się zagrać gamę G-dur, jak się później dowiedziałam, "Poszły w pole kurki trzy", "Marysia miała małego baranka" i tyle o ile "Lulajże, Jezuniu".
Po powrocie do domu okazało się, że sąsiadka mojej babci gra na skrzypcach, przebadała mi ręce, słuch muzyczny i powiedziała, że może mnie uczyć. Instrument też się znalazł (nie chcę na sam początek kupować swojego), więc... Może się uda! Dodam tylko, że od daawna się chciałam nauczyć (nie, nie dlatego, że Zuzia mi zaimponowała -.- chciałam grać, zanim jeszcze ją poznałam -.-). :D 
  
***

W ten czwartek już Pielgrzymka! Aż trzy nowe osoby, o czymś takim to nawet nie śniłam. xD W dodatku w tym roku mam śpiewać. xD Biedni pielgrzymi. xD Ale rok temu też śpiewałam i było... dobrze, więc... xD Byle do czwartku, byle do czwartku....

Baj, jak to mówi Młody, więc....
Bye! 
:*



PS. Jeszcze tylko dwa tygodnie bez geografii i informatyki... WHY?!





*Literówka popełniona celowo. ^_^

sobota, 1 lutego 2014

Koniec feriii.... ALE JAK TO. O.O I "Kraina Lodu" - mam obsesję na lód!

Czooo?! Nie, niemożliwe... ;_; Ferie się kończąąąąąą.... ;_; *narzeka ta, która miała 3 tygodnie wolnego*
No i właśnie dlatego ja, Kama, jej mama i Felix poszliśmy na "Krainę Lodu". Film był na za piętnaście trzynasta, a ona dzwoni o 10 o.O Nooo doobraaaa, po przedyskutowaniu kwestii z mamą przez telefon, zebraliśmy się i pojechaliśmy... Uprzedziłam Kamilę, że jak będą piosenki, to żeby zatykała jedno ucho, to od mojej strony, bo prawie wszystkie znam na pamięć. ^.^ Bo, tak bajdełej, w kinie byłam pierwszy raz na tym, ale wcześniej oglądałam z Felixem w Internecie, jak byliśmy na wyjeździe ^.^ Aaaa, nie pisałam nic o tym, bo dlatego, że to był ORDR i były wykłady dla rodziców, ja zajmowałam się Małym przez 15 h (przez wszystkie dni ;_; [3 dni po 5h]). Dwa razy może gadałam z Olą (czyt. pokazywałam jej jak rysować - ona bardzo chce, a nie wie jak, spoko, pokażę Ci jak to się robi...). Był jeszcze chyba Mateusz, młodszy ode mnie, tek z 2 lata, ale prawie identyczny jak Seweryn, no, tylko, że miał czarne włosy, a Halina ma ciemnobrązowe ;)

Wracamy do dzisiaj.




Jeszcze zanim weszliśmy na salę, postawiłam to takie papierowe coś z popcornem na ziemi, a Felek przez przypadek stuknął i trochę wysypał :/
No ale nie wiedziałam, że w naszym kinie jest taka maaała sala ^3^ Raptem 9 rzędów xD Zapomniałm, że są takie fajne teksty...:
" - Olaf, ulepiła Cię Elza?
 - Taak, a co?
- Wiesz, gdzie ona jest?
(- Niesamowite...)
- Taak, a co?
- Możesz nas do niej zaprowadzić?
- Taak, a co?
- Ty, jak to działa? Ał!
- Oj, bo po łapach! Tu się dialog toczy! Taak, a co?"

" - Od małego mnie jakoś ciągnęło do ciepłego, do lataaaa, do kaaloryyfeeeraaa i...."

" - Najlepszy dzień mojego życia! Tak się składa, że ostatni."
" - Nie stawiaj tam nogi... Tam tez nie... Zaraz skręcisz kark..."
" - Uwwwagaaaa, pupa mi leeciii!"
- Ładnie to tak w ludzi czyjąś pupą rzucać?!"
" - Niezły pasztet, to znaczy, my - tu - pasztet, ty ciacho... Zaraz, co?"






No i piosenek można słuuchaaać w kółko....  ♥ A potem biega się po ośrodku, wyrzuca śnieg w powietrze i śpiewa: "Maaaaaam tęęęę mooooc, MAAAAM TĘEEEEE MOOOOC!" xD
No i zostawiam fragmencik :D



PS. MIIILUSIO <3

wtorek, 31 grudnia 2013

Czy tylko ja nie mogę usnąć?

Nie, nie, spoko, nie śpię w Sylwestra. ^.^ Ciii, wiem, nie ładnie. No ale zaczęłam już pisać posta, zapisałam w połowie, wyszłam. Po paru dniach włączam edytor i... BBUMM! Nie pamiętam, co chciałam napisać ;(

***

Od czego zacząć? Aha, no od początku może, czyli od filmu . Długo nie mogłyśmy zdecydować się z Kamą (dla niewtajemniczonych - moja kumpela z klasy ;) ), co sobie kupujemy na Boże Narodzenie i czy w ogóle. Wracałam z tatą do domu i widzę: "HOBBIT: PUSTKOWIE SMAUGA. OD 25 GRUDNIA W KINACH".
- Hej, Kamyk, a co powiesz na to, żebyśmy nic sobie nie kupowały, jako co tam chciałyśmy, tylko ja kupuję Tobie bilet, Ty mi i idziemy na Hobbita? Coś mówiłaś, że chcesz zobaczyć.
- No dobra. Mi pasuje ^.^
Dogadałyśmy się, że zamawiam z tatą bilety przez Internet. Przy czym jeszcze dołączyli się do nas rodzice Kamili, moja mama i Felix. Sara nas usilnie wypytywała, kiedy idziemy i czy może iść z nami (ale nie poszłyśmy razem xd).
Udało nam się zarezerwować miejsca 4 w 12 rzędzie i 2 w 13. My z Kamulcem porwałyśmy te wyższe. ^.^
Potem blokowałyśmy popcor "bo nam nie wystarczy do końca".




No ale film... Mimo, że napotykam teraz na różne opinie, że film nie ten teges i takie tam, mi podobał się bardzo, nawet bardziej niż pierwsza część (nad której opisaniem za bardzo się nie wysiliłam xD)!
Kili, Bilbo, Smaug, Kili, Legolas, Kili, Thorin, Kili, Gandalf, wspominałam już o Kilim...? 
Co chwila komentowałyśmy sobie to, co się dzieje na ekranie, ja piszczałam i w ogóle fajnie było. =>
Przy czym, kiedy próbowali wejść do Samotnej Góry, zaszło Słońce i NIKT z bohaterów nie mógł uwierzyć, że się nie udało. 
"Ostatnie światło Dnia Durina wskaże miejsce", czy jakoś tak. Ostatnie światło, ostatnie światło... KSIĘŻYC! No jasne! Aż chciało się krzyknąć: "Thorin, nie wyrzucaj tego klucza!"
Wróćmy do naszej początkowej prawie rozmowy.
- Ciekawe, gdzie jest Kili...
- Który to?
- Ten przystojny, co strzela z łuku... O ten. I tu jest. O, to on - co chwila go wskazywałam, a Kama mówiła "no wiem, który to, no wiem."
Potem z 5 razy stwierdziłam, że jestem tą rudą elfką (której imienia nie mogę i nie chcę zapamiętać) (miałam manię na "bycie kimś z filmu", kiedy byłam mała), a potem z 5 razy, że jej nie cierpię i że ma sobie iść od Kiliego do Legolasa. xd
Potem już tradycyjne love story (przy którym myślałam, że ją pociągnę za uszy z powrotem do lasu): on choruje, ona go leczy, gdy on się ocyka, widzi ją jako anioła i nie wierzy, że ona tu jest. Bla, bla, bla. -.-
Tak bajdełej, gdy Kili się rzucał od trucizny, to z Kamulcem chichrałyśmy:
- No zupełnie jak Halt. xD
- Tia, tyle że on zarobił w ramię, nie w nogę.
- Cii, taki detal.
Po chwili:
- No zupełnie jak Halt.
U, a potem Smaug. Stwierdziłam, że tego smoka i mojego psa coś łączy. Mają podobne podgardla, czy jak to tam się nazywa. xD
I potem końcówka... W takim momencie! [SPOILER] Przeogromna, wściekła jaszczurka przebija się przez główną bramę i leci do miasta, gdzie zostali Kili, Fili, ruda elfka, Bofur (wy też nie zdążyliście? xD) i jeszcze jakiś. Bilbo wybiega.
- Co myśmy najlepszego zrobili...

KONIEC.

Czarny ekran.

Napisy.

Ale jak to?! Na sali było strasznie cicho, przynajmniej tak mówi mama. Ja tam nie wiem, było cicho, a ja zaczęłam szeptać "Komórką było zadzwonić, że leci .-.".

***

Po filmie zabrałam rzeczy i pojechałam do Kamili. Zjadłyśmy obiado-kolację, "grałyśmy" w Horwse, napychałyśmy się pierniczkami i Jeżykami, zalewałyśmy sokiem, a ja rozgrzebałam kamulcowego minecrafta, żeby zmienić jej skina na bardziej normalnego, bo miała dość... dziwnego. o.O

Książków się namnożyło xD
Ej no... Nie przesadziłaś ciut z tym sokiem? xD




















Potem jeszcze tak ze dwie godziny oglądałyśmy let's playe z minecrafta (DRUUUKARKAAA SIIĘ PSUUUJEEE!! xD) i gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy.... A potem ja nie mogłam usnąć. Wierciłam się z prawego boku na lewy, z lewego na plecy i z powrotem na lewy. -.- Ale w końcu usnęłam, co można uznać za sukces. Na moim ostatnim nocowaniu u Agi nie spałam całą noc, usnęłam na mniej niż pół godziny nad ranem, na potem się rozchorowałam -.
Rano Kamila zrobiła nam śniadanie, dla każdej półtora bułki z białym serem, Kamyk taki hojny, wow. ^.^
Zaczęłyśmy czytać: ja nowiutkich "Zwiadowców", Kamila - "Drużynę". Cytuję "Drużyna jest fajna, ciągle tam się leją". Tak bajdełej, przed "Zwiadowcami" przeczytałam nowego FNiN'a, bo chciałam przeczytać coś lekkiego i śmiesznego (potem wyjaśnię, jak się ogarnę). Tak się jakoś złożyło, że przez całą książkę nie śmiałam się tak, jak przez 50 stron "Zwiadowców". 
Potem przyjechałyśmy do mnie, zostawiłyśmy rzeczy i poszłyśmy do Kościoła na Mszę. Potem obiadek i Kamyk musiał wrócić do siebie :(. A my zabraliśmy babcię i pojechaliśmy na budowę, pokazać, ile nam już domu zbudowali. ^.^
A teraz już sobie idę, zostawiam Wam: 

a) Kiliego i Filiego (niestety, nie moje): 
Taak, braciszku... :D

b) Fajową muzyczkę:



c) I życzenia:                    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA 2014 ROK!












niedziela, 24 listopada 2013

Sorki .-.

Jestem. Dziwne, nie?
I teraz każdego  rozczaruję: NIE BĘDZIE POSTU. .-. Długiego postu. Nie mam czasu.
We wtorek rano mamy sprawdzian z Romea i Julii *Romiła i Żylety*, a ja przeczytałam dotąd 3 strony >.< Dodatkowo, jutro mam sprawdzian z mapy Afryki i muszę się uczyć, no i eliminacje na przerwie do konkursu o Tuwimie. o.O
Ej, no ale na serio, po co mi wiedzieć, że jakaś wyż. Bije leży w południowo-wschodniej Afryce?! Pani naprawdę wymyśla jakieś dziwne te obiekty. No i mówiła, że jak ktoś zacznie uczyć się dzień wcześniej mapy Polski, to nie nauczy się. Helloł, zaczęłam uczyć się około 21, na teście zrobiłam tylko jeden błąd. Można? Można!
Idę się uczyć i kończyć lekcje .-. до свидания, ребята.

A, no i w czwartek byłam na koniach. Koniecznie chciałam, żeby Kamila poszła ze mną, ale żeby pójść, musiała zrobić jeszcze jedną rzecz w domu i się przeciągnęło... Nie wiedziała, gdzie schować świąteczne lampki, więc od razu je założyła na okno-parapet. Zgarnęłyśmy toczek i pobiegłyśmy na autobus. Ciemno już było, a te dwie lecą na złamanie karku. Nigdy nie biegłam tak szybko, na dodatek z plecakiem obładowanym 2 tomami "Zwiadowców" (spoko, nie noszę aż tylu do szkoły >.<'). Nawet nie dopiłyśmy herbatki. T.T No i nie zjadłam obiadu do końca... Wbiegłyśmy do domu, szybko się przebrałam i usiadłam do obiadu, po drodze robiąc herbatę. Tata wszedł do kuchni.
- Nika, nie zdążysz, nie jedziemy już.
- Co?! Ja nie zdążę?! No, zobaczymy - zaczęłam napychać się kluchami.
- Teraz się bawię w Horace'a.
- Czemu...? Aaaa, już rozumiem. 
Ale spokojnie dojechaliśmy, Kamila pomogła mi wyczyścić Karinę, a pani instruktor pokazała mi, jak zakładać całe ogłowie, wędziła, nachrapniki, podgardla i inne takie. Ale mój kuń miał focha, jakoś nie chciała biegać. Ale ła, udało mi się ruszyć, zatrzymywać i skręcać. Muszę tylko coś zrobić z tym anglezowaniem, bo strasznie to słychać, jak opadam na siodło. >.< Potem Kamila uprosiła panią, żeby dała się jej chwilę przejechać na lonży no i galopowała. >.< Chcę już ten kolejny czwartek! T.T
Strzała, moja Strzała. Niby nie moja, bo stajniowa i publiczna, no ale moja.
    P.S. Czy mówiłam już, że moja pani od angielskiego czytała "Zwiadowców"?

poniedziałek, 21 października 2013

Jak wymyślę jakiś tytuł, to ten zmienię .-.

Z powodu braku... nawet nie wiem czego... Ambicji twórczej? Natchnienia? Postanowiłam zrobić jako taki porządek od strony "technicznej" bloga i pousuwać niepotrzebne Wersje robocze. I, tak jak obiecałam już jakiś czas temu, wstawię jakieś okruszki, które zaczęłam i nie skończyłam (i nigdy nie skończę xD).
Prosz:

***
4 kwietnia 2013

Nie wiadomo, na co on komu i po co. Do gimnazjum się nie liczy. Oddanie TYLKO podpisanej pracy = zdanie egzaminu. Chyba.
 Ten test był dzisiaj. Nie zazdroszczę Martynie - test w urodziny.
Wczoraj kupiłam z mamą długopisy czarne, spodnie (też czarne), bluzkę i rajstopy/rajtuzy. Jednak z tego zestawu nic nie wyszło. Wzięłam w końcu białą bluzkę z Komunii Felixa, czarną spódniczkę, uniwersalną, czerwony żakiet i buty ze ślubu cioci. Na dodatek te felerne rajstopy. Rano je rozwijam z opakowania, a tam... coś jak mini - podkolanówki. Dla 5 latki. Rozciągnęły się, tak tylko trochę. Podarły się w szkole, więc zmieniłam je na inne, ciemne, które podarły się przy zakładaniu. Siedziałam w podartych rajstopach.
W mojej sali zespól nadzorujący to

***
  Znów 3 tygodnie zaniedbania... Nie miałam czasu, oceny trzeba było wyciągać. ^-^
Już zaraz koniec roku szkolnego, trzeba się będzie pożegnać z naszą klasą... Myślałam, że nie będzie tak smutno, no po prostu się pożegnamy, i tyle. Jednak im bliżej 28 czerwca, tym częściej zaczyna mnie łapać smutek. Nieważne, że z niektórymi czasami się nie dogadywałam, że nie utrzymywałam z niektórymi kontaktu, nie odwiedzaliśmy się. Ale byliśmy przez te 6 lat jedną klasą i ciężko się będzie przestawić.
  Większość mojej klasy idzie do jednego gimnazjum. Ostatnio byłam u mojej koleżanki, co chodzi do tej szkoły i mówiła, że tam jest nie za ciekawie... Np. jest taka dziewczyna, która "zna się na modzie". Podchodzi do Ciebie, unosi ręce do góry, na wysokość klatki piersiowej, zaczyna machać palcami, i mówi takim słodkim głosikiem: "Kotku, to Ci nie pasuje, zdejmij to lepiej". Przynajmniej tak to Julka zaprezentowała. Powiedziała też, że do tego gimnazjum, gdzie ja idę, chodzą jej koleżanki i że tam jest "fajna atmosfera, fajni ludzie, fajni nauczyciele, nie ma chorej rywalizacji i podziału na 'gorszych i lepszych' ".

***

Dzisiaj kończę 13 lat. ^-^ Jaka ja jestem stara. Nie no, tak sobie dworuję.

***

Hej, jak Wam mijają wakacje? Ja siedzę w domu i Uwaga, zmiana statusu: *Czekam na Pielgrzymkę!*

***
  I teraz już na serio (ale krótko, bardzo krótko): nie mam czasu praktycznie na nic, nawet na czytanie i rysowanie (przesadzam - mam kiedy czytać). Ale w wolnej chwili postaram się opisać coś, co niektórzy może uznają za nudę do kwadratu, ale dla mnie to ważne, nawet bardzo. Um: Pielgrzymka Dos: Kontakty międzyludzkie, międzyklasowe i międzyksiążkowe (a raczej jednoksiążkowe). I teraz taki dylemat: czy opisać wszyyyystko za jednym zamachem i stworzyć coś naprawdę wyczerpującego, czy też rozbić to na mniejsze posty?

Lady.

P.S. To ostanie napisałam teraz, tak żeby nie było xD

piątek, 4 października 2013

SOS, pomocy! Zgubiliśmy się...

Joł!
Jak tam pierwszy miesiąc nauki? Załóżmy, że u mnie naaawet nieźle, nie licząc trójki z biologi i polskiego.... Ale dobra (tak na marginesie się pochwalę - dostałam 6 z wf o.O), zostawmy budynek szkolny i przenieśmy się na zachód, w okolice Warty.
No dobra, ale co ja tam robiłam?
Zaczniemy od początku:
Jakby było mało, że lekcje kończymy ok. 14, więc w domu jestem około 15, to jeszcze chodzę na parę kółek. Muzyczne, Caritas i matematyczne. No i właśnie dlatego, że nasza matematyczka razem ze swoją klasą  i z panią od historii jechała dzisiaj na rajd historyczny organizowany przez IPN, zdecydowała, że osoby z naszej klasy chodzące na koło mat. też mogą pojechać, jako wyróżnienie. No OK, świetnie, lubię chodzić, 17 kilometrów to dla mnie pestka. I tak się złożyło, że jechała nasza piątka: ja, Kamila, Sara, Karolina i Basia. Miałyśmy mieć zbiórkę o 8.10. Tia, piknie... Autokar przyjechał po godzinie. PO GODZINIE. Godzina stania w 10 stopniach na dworze. Dopsz, jest autokar. Wsiadamy. Jedziemy do jakiegoś faceta, który ma kolekcję (?) aut z czasów II Wojny Światowej. Kilka czołgów, limuzyny ważnych państwa, nawet samolot ze skrzydłami przegryzionymi przez szczury. Zimno jak nie wiem. Przytuliłyśmy się z Kamilą i starałyśmy jakoś się ogrzać. Stanęłyśmy na słońcu i jakoś dało się wytrzymać. Przez lukę w tłumie zobaczyłyśmy, że na jednym czołgu siedzi kot.
~ A teraz przejdziemy do podstawowego wyposażenia czołgu.
- Kama, kot? ^^
- Taak xD
Tak szczerze, to mnie motoryzacja tak bardzo nie interesuje. Dobra, OK, czołg, gdyby można się było jeszcze nim przejechać, to rozumiem. Jednak nie widzę nic ciekawego w staniu i przypatrywaniu się lufie lub gąsienicy (bajdełej, czy wiedzieliście, że taka gąsienica waży około tony? chyba...).
Następnym, najciekawszym punktem było przejście przez las, czyli "rajd właściwy". Kierowca wyrzucił nas w uroczej miejscowości Lasek, dostaliśmy dwie mapy i musieliśmy iść zgodnie z trasą na niej zaznaczoną. Idziemy, pięknie, ładnie. Już jest dobrze, a tu... Kto musi się załatwić? Dziewczyny (raptem max 5) pobiegło w krzaki, potem chłopcy. Inna grupa nas wyprzedziła. Tak, jasne, idźcie sobie! A my się pójdziemy zgub[SPOILER].
Idziemy. Idziemy. Ja i Kama śpiewamy. A to "Czerwone maki na Monte Cassino" (jest lans, mój pra-stryjek tam walczył), a to "Piechota", a to "Rozkwitały pąki białych róż". Wyszło coś ten tego...  Zgadujcie, który głos to ja.^^


[Dodam później, więc uzbrójcie się w cierpliwość T.T]


Rozstaje. Super. W którą stronę mamy iść? Poszliśmy tutaj, nieee, cofamy się. Dalej idziemy. Nie, przeszliśmy kawał drogi, ażeby stwierdzić, że tam zaraz jest jakaś ważna, duża droga i nie tędy droga (gra słów, co nie?). Koło ścieżki leżały badyle (bo patykami tego nie można nazwać xD) i sobie szukałyśmy jakiegoś odpowiedniego. Sarę bolała noga, ta, na którą miała operacje i Koniu (czyli Kamila) znalazła jej  odpowiedniego kija, który i tak poźniej był wyrzucony. My wymieniałyśmy się takim długim kijem, z którego miałam plan zrobić łuk. Sorry, przepadł. Błądzimy. Błądzimy. I jeszcze raz błądzimy. Przez 4 godziny. Jest po 14, a ja mam wrażenie, że jest koło 16. Wszyscy padają, tylko ja oczywiście nie (hardkor). Ja, Kamila i Sara gadamy o Zwiadowcach (- Strzała została zagryziona przez lwa. - Yhumfuym [to była Kamila i jej śmieszne dźwięki xD]). Panie zarządziły krótki postój, żeby sie jakoś zdzwonić z tymi "na górze".
- Nika, psss, słyszysz?
- Co mam słyszeć?
- No posłuchaj, słychać coś.
Wytężyłam słuch, zgodnie z prośbą Sary. BrrrWrrrm Toż to dźwięk silnika! [Tak, wiem, przeczę sama sobie]
- Ty, rzeczywiście. Ej, cisza!
Uciszyłam pierwszaków i zaczęliśmy nasłuchiwać. BrrrWrrrm.
- Proszę pani, gdzieś obok jest ulica! - wskazałam reką kierunek, z którego dochodził dźwięk.
- No tak, tyle że to nie w tą stronę. A poza tym dźwiek może się nieść, a ulica będzie gdzieś daleko - zaoponowała pani Ania.
Eh, no dobra, idźmy...
- Nika, słuchaj dalej! - zawołała Sara.
Słucham. Słucham. Słucham. Jest tam. Zbliża się. Widać ruch. Jakiś samochód. Tfu. Za duże jak na samochód osobowy. Traktor. Ogromy. Jedzie w naszym kierunku.
- Proszę pani! Proszę pani! - piszczymy. - Traktor! On tu jedzie! Mówiłyśmy, a pani nie wierzyła!
Traktor zatrzymał sie. Panie poprosiły tego pana kierowcę, żeby nam pokazłan na mapie, gdzie jesteśmy i żeby nas doprowadził do ulicy. Powiedział, że możne nas podprowadzić do główniejszej drogi, ale dalej już nie. Poza tym nasze nauczycielki poprosiły o najszybszą trasę, bo "dzieci już są zmęczone. *Kto jest zmęczony, ten jest* Doszliśmy do tej uliczki. Samochody dwa, trzy przemknęły. Jedzie kolejny.
- Z drogi! Zejdźcie na pobocze!
Zauważyłam, że kierowca auta za szybą ma taką samą mapę, jak nasza.
- To nasi! To nasi!
Wszyscy zaczęli się cieszyć, bo to znaczyło, że cywilizacja jest już blisko. Niestety, Kama i Sara musiały podjechać, bo już nie mogły iść. Jak wspominałam, Sara miała operację na kolano, a Kamila kiedyś spadła ze słomy na klepisko i złamała sobie nogę. Teraz, po długim marszu, mogła odczuć skutki złamania.

***

Zrobiłam słodkie oczka do pani Ewy i się spytałam, czy mogę teraz ja nieść mapę. Zgodziła się. Łaaa. Niosę mapę. Jaki lans. Właśnie, ciekawe, co później trzeba będzie zrobić z tą mapą... *wymyśla plan*
- Proszę pani, a co później będzie z tą mapą?
- A co, chcesz ją?
- No tak...
- No to możesz ją sobie wziąć.
UUUU JUPI! Mam mapę, aha, aha. Na własność, aha, aha.
Ufff, asfalt. Nasz autokar. Wracamy. Przy drodze widzę znak Włyń. Zaraz, moment.... ŻE WHAT?! O ja pierdykam, gdzie nas wywiało?!
Minęliśmy jedną grupę i zaczęliśmy im machać.
Dojechaliśmy do Warty. Poszlismy na cmentarz żydowski i do kościoła oraz klasztora. Tam mieliśmy krótkie preleckje, a potem losowaliśmy karteczkę i musieliśmy wpisać na kartę odpowiedzi answer na wylosowane pytanie. Minęliśmy 3 czy 4 punkty. Faaajnie.
Przy okazji, zrobiłam takie coś. Wysiadamy z autokaru i idziemy. Odwracam sie do Kamili i mówię:
- No choć, padlino. Och nie, jechałam padlinowozem. Tego to się nawet sama po sobie nie spodziewałam! Co ja najlepszego zrobiłam!
W szkole (to chyba liceum było) dostaliśmy żurek *a nie, bo krupnik* *żurek*
 Potem poszłam z Kamilą na konkurs historyczny o II Wojniie Światowej. 3 pytania miałam źle. Kurde.

  1. Jak potocznie jest nazywany pakt nieagresji między Niemcami a ZSRR?
a) pakt stalowy
b) *tego nie pamiętam*
c) pakt Ribbentrop - Mołotow
d) oś Berlin - Moskwa

No jasne, że c! Oś Berlin - Moskwa to wydaje mi sie że to było coś z walką. Potem ogarnęły mnie wątpliowści, ale niech już tak zostanie.  *to akurat miałam dobrze*

      2. Ostatnia bitwa w 1939 r. odbyła się pod:

a) * nie pamiętam*
b) Kockiem
c) Mokrą
d) Bzurą

D - Bzurą. Ewentualnie Mokrą. Stop! Dziewczyno, trochę logiki! Przecież Bzura to rzeka, Mokra chyba też. Gdyby chodziło o rzekę, to by było napisane "nad"! Czyli zostaje Kock. Tym bardziej że tą nazwę zapamiętałam z tego, co na śpiąco wczoraj czytałam.
Później pomyliłam "Krainę Warty" i Dekret, Dyskryt Poznański, czy jakoś tak. Kamila obstawiła den Decośtam Poznański, a mnie to się wydawało dobrą odpowiedzią, bo "Kraina Warty" to trochę za bardzo poetycko, jak na Niemców. Później jeszcze napisałam, że premierem Polski byl Bolesław Wieniawa, a prezydentem - Władysaw Gomułka. Nigdy chyba nie zapomnę miny pani Ewy, gdy pytałam się o poprawną odpowiedź i powiedziałam, co napisałam. ;_;
Potem dostaliśmy cukierki w wieeelkiej torbie i dyplom uczestnictwa. Nic więcej nie wygraliśmy. :/
A gdy wracaliśmy do domu, mi i Kamili odbiło (no nie, Lidka? xD *zadzwoniłyśmy do niej*). Śpiewałyśmy różne piosenki (kontynuowałyśmy zaintonowaną przez licealistów "Tę, która tańczy dla mnie") i wygłupiałyśmy się. Na koniec ja położyłam się Kamie na kolanach i wyglądałam przez okno do góry nogami. Nie mogłam przełknąć śmiechu. A potem mamrotałam coś w stylu: "Kamila, kyga HaM naUmbl?" i "Kamila, mbl kyga?" czyli "Kamila, куда нам пойти?" i "Kamila, мы куда?". A jej się coś stało i prawie że usnęła ;_;

Padam. Dosłownie. I w przenośni.

Branoc.

Wasza Zwiadowczyni nr 3.

PS. I-haha, patataj! Byłam na koniach! Musiałam angelyzować, dotykać konia za uchem, wychylacjąc sie z siodła, przy nodze i przy ogonie.
- A teraz się wychyl i dotknij jej ucha!
- Ale jak to? ^^
No i "moja" Strzała się obraziła, bo nie miałam dla niej nic słodkiego. T.T Powiedziała mi to. "No to foch".

P.S. I bardzo dziękuję jeszcze raz Aynui za słowa uznania :*.


Jeżeli jest nieskładnie, to przepraszam, ale chciałam to napisać, jak jeszcze wszystko jest świeże. T.T ^^