Przepraszam, że tak późno, no ale...
No właśnie.
- Test z polskiego - gramatyka - bleee -.-
- Test z angielskiego
- Test z przyrody
- Test z dodatkowego angielskiego
- Sprawdzian 6 klasisty.
Jeszcze dodatkowo pani mi zrobiła na angielskim kartkówkę.
No to dzisiaj:
Rano mieliśmy iść do gimnazjum mojego rejonowego (Oh God, why...?) na "Alicję w krainie czarów". Przedstawienie nawet, nawet. Po prostu film ten nowszy przełożony na scenariusz. Wycięli najfajniejsze momenty, czyli "śtuciec", frygi-drugi kapelusznika i Żabersmoka. A najlepiej się prezentowała Czerwona Królowa.
Wróciliśmy do naszej szkoły tylko na angielski i przyrodę. Na przyrodzie usiadłyśmy sobie we trzy: Ja, Lidka i Aga. Adze światło świeciło po oczach, więc pożyczyłam jej moje okulary przeciwsłoneczne i liczyłyśmy, kiedy przyrodniczka się zorientuje, że je ma. Zwróciła jej uwagę pod koniec lekcji, żeby na następny raz ich nie zakładała. Czyli odhaczone: prawie cała lekcja.
Po powrocie do domu robiłyśmy sobie z Lidunią przez Skype'a sesję zdjęciową. Znalazłam taką fajną stronę, gdzie można sobie porobić zdjęcia z różnymi efektami. Zwijałyśmy się ze śmiechu. Ja mam mało, bardziej takie ładne, Lidka robiła sobie takie bardziej "
crazy". Potem je wstawiała na facebooka, a ja jej robiłam i zobowiązałam się jej wysłać. Wyślę pocztą, bo przez Skype'a za dużo tego klikania. Zrobiłyśmy też ozdoby do sali. Napis w GIMP'ie, obrazki od wujka Google'a , krótki tekst zapodała ciotunia Wikipedia.
A potem angielski. ^-^
Pani kazła temu Przemkowi (Net) przynieść z sekretariatu nożyczki. Na to Konrad:
- Przemek, tylko się nie potnij anie nie potknij!
- Dobrze, dobrze.
Potem coś sprawdzaliśmy i nastała taka cisza, i nagle zza okna słychać jakieś takie "HA HA HA HA HA!". I my też wybuchnęliśmy śmiechem. Potem graliśmy w siedem rodzin. Dostawaliśmy takie karteczki, gdzie ma się wypisane swoje dane. Imiona były takie same: Mary, Anne, Steven, John (dorośli) i Peter, Jill, Pat, Tom, Robert (dzieci). Na dodatek dwa miasta: Newcastle i Bristol. Ja miałam o takie:
Mary
You are 23 years old.
Your husband's name is John.
He is 29 years old.
You have two chidren, Peter and Jill.
You live in Bristol.
(Nie będę tłumaczyć, bo to takie proste, że aż boli)
Musieliśmy się nawzajem wypytywać o swoje dane z karteczek. Na początku wszystko wskazywało na to, że moim mężem jest Przemek. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, to spojrzeliśmy na siebie w takim niemym "Ups". W końcu wyszło, że moim mężem, Johnem, jest Jagoda, a synem - Konrad. Jak na razie córki nie znalazłam.
Przy okazji zamieniłam kilka słów z osobami z grupy, z którymi w ogóle jeszcze nie rozmawiałam. Zanim ja zdążyłam wstać, to oni podchodzili do mnie i ja znów
klap, na krzesełko. Podnoszę się,
klap, na krzesełko. Można czegoś dostać.
I wracając do głównego nurtu, od którego odbiegłam:
Powtarzanie gramatyki
Przypomniała mi się też moja gwiazda, którą zawsze, o każdej porze roku widać ją w tym samym miejscu i pulsuje czerwono - niebieskim światłem. Boję się, że kiedyś zgaśnie. Boję się, bo ona od zawsze mi towarzyszyła. To jest... moją gwiazda. A jak zgaśnie, to pęknie mi serce. Pewnie ona jest daleko, więc dowiem się o jej końcu już długo po jej śmierci.
|
To ten biały punkcik |
|
|
A teraz... Lećmy do gwiazd, w nieznane, do krainy wiecznych marzeń <wyciąga jedną rękę do tyłu, a drugą do przodu, jak natchniona poetka>...
To znaczy... Idźmy spać.
Dobranoc. :**