poniedziałek, 21 października 2013

Jak wymyślę jakiś tytuł, to ten zmienię .-.

Z powodu braku... nawet nie wiem czego... Ambicji twórczej? Natchnienia? Postanowiłam zrobić jako taki porządek od strony "technicznej" bloga i pousuwać niepotrzebne Wersje robocze. I, tak jak obiecałam już jakiś czas temu, wstawię jakieś okruszki, które zaczęłam i nie skończyłam (i nigdy nie skończę xD).
Prosz:

***
4 kwietnia 2013

Nie wiadomo, na co on komu i po co. Do gimnazjum się nie liczy. Oddanie TYLKO podpisanej pracy = zdanie egzaminu. Chyba.
 Ten test był dzisiaj. Nie zazdroszczę Martynie - test w urodziny.
Wczoraj kupiłam z mamą długopisy czarne, spodnie (też czarne), bluzkę i rajstopy/rajtuzy. Jednak z tego zestawu nic nie wyszło. Wzięłam w końcu białą bluzkę z Komunii Felixa, czarną spódniczkę, uniwersalną, czerwony żakiet i buty ze ślubu cioci. Na dodatek te felerne rajstopy. Rano je rozwijam z opakowania, a tam... coś jak mini - podkolanówki. Dla 5 latki. Rozciągnęły się, tak tylko trochę. Podarły się w szkole, więc zmieniłam je na inne, ciemne, które podarły się przy zakładaniu. Siedziałam w podartych rajstopach.
W mojej sali zespól nadzorujący to

***
  Znów 3 tygodnie zaniedbania... Nie miałam czasu, oceny trzeba było wyciągać. ^-^
Już zaraz koniec roku szkolnego, trzeba się będzie pożegnać z naszą klasą... Myślałam, że nie będzie tak smutno, no po prostu się pożegnamy, i tyle. Jednak im bliżej 28 czerwca, tym częściej zaczyna mnie łapać smutek. Nieważne, że z niektórymi czasami się nie dogadywałam, że nie utrzymywałam z niektórymi kontaktu, nie odwiedzaliśmy się. Ale byliśmy przez te 6 lat jedną klasą i ciężko się będzie przestawić.
  Większość mojej klasy idzie do jednego gimnazjum. Ostatnio byłam u mojej koleżanki, co chodzi do tej szkoły i mówiła, że tam jest nie za ciekawie... Np. jest taka dziewczyna, która "zna się na modzie". Podchodzi do Ciebie, unosi ręce do góry, na wysokość klatki piersiowej, zaczyna machać palcami, i mówi takim słodkim głosikiem: "Kotku, to Ci nie pasuje, zdejmij to lepiej". Przynajmniej tak to Julka zaprezentowała. Powiedziała też, że do tego gimnazjum, gdzie ja idę, chodzą jej koleżanki i że tam jest "fajna atmosfera, fajni ludzie, fajni nauczyciele, nie ma chorej rywalizacji i podziału na 'gorszych i lepszych' ".

***

Dzisiaj kończę 13 lat. ^-^ Jaka ja jestem stara. Nie no, tak sobie dworuję.

***

Hej, jak Wam mijają wakacje? Ja siedzę w domu i Uwaga, zmiana statusu: *Czekam na Pielgrzymkę!*

***
  I teraz już na serio (ale krótko, bardzo krótko): nie mam czasu praktycznie na nic, nawet na czytanie i rysowanie (przesadzam - mam kiedy czytać). Ale w wolnej chwili postaram się opisać coś, co niektórzy może uznają za nudę do kwadratu, ale dla mnie to ważne, nawet bardzo. Um: Pielgrzymka Dos: Kontakty międzyludzkie, międzyklasowe i międzyksiążkowe (a raczej jednoksiążkowe). I teraz taki dylemat: czy opisać wszyyyystko za jednym zamachem i stworzyć coś naprawdę wyczerpującego, czy też rozbić to na mniejsze posty?

Lady.

P.S. To ostanie napisałam teraz, tak żeby nie było xD

piątek, 4 października 2013

SOS, pomocy! Zgubiliśmy się...

Joł!
Jak tam pierwszy miesiąc nauki? Załóżmy, że u mnie naaawet nieźle, nie licząc trójki z biologi i polskiego.... Ale dobra (tak na marginesie się pochwalę - dostałam 6 z wf o.O), zostawmy budynek szkolny i przenieśmy się na zachód, w okolice Warty.
No dobra, ale co ja tam robiłam?
Zaczniemy od początku:
Jakby było mało, że lekcje kończymy ok. 14, więc w domu jestem około 15, to jeszcze chodzę na parę kółek. Muzyczne, Caritas i matematyczne. No i właśnie dlatego, że nasza matematyczka razem ze swoją klasą  i z panią od historii jechała dzisiaj na rajd historyczny organizowany przez IPN, zdecydowała, że osoby z naszej klasy chodzące na koło mat. też mogą pojechać, jako wyróżnienie. No OK, świetnie, lubię chodzić, 17 kilometrów to dla mnie pestka. I tak się złożyło, że jechała nasza piątka: ja, Kamila, Sara, Karolina i Basia. Miałyśmy mieć zbiórkę o 8.10. Tia, piknie... Autokar przyjechał po godzinie. PO GODZINIE. Godzina stania w 10 stopniach na dworze. Dopsz, jest autokar. Wsiadamy. Jedziemy do jakiegoś faceta, który ma kolekcję (?) aut z czasów II Wojny Światowej. Kilka czołgów, limuzyny ważnych państwa, nawet samolot ze skrzydłami przegryzionymi przez szczury. Zimno jak nie wiem. Przytuliłyśmy się z Kamilą i starałyśmy jakoś się ogrzać. Stanęłyśmy na słońcu i jakoś dało się wytrzymać. Przez lukę w tłumie zobaczyłyśmy, że na jednym czołgu siedzi kot.
~ A teraz przejdziemy do podstawowego wyposażenia czołgu.
- Kama, kot? ^^
- Taak xD
Tak szczerze, to mnie motoryzacja tak bardzo nie interesuje. Dobra, OK, czołg, gdyby można się było jeszcze nim przejechać, to rozumiem. Jednak nie widzę nic ciekawego w staniu i przypatrywaniu się lufie lub gąsienicy (bajdełej, czy wiedzieliście, że taka gąsienica waży około tony? chyba...).
Następnym, najciekawszym punktem było przejście przez las, czyli "rajd właściwy". Kierowca wyrzucił nas w uroczej miejscowości Lasek, dostaliśmy dwie mapy i musieliśmy iść zgodnie z trasą na niej zaznaczoną. Idziemy, pięknie, ładnie. Już jest dobrze, a tu... Kto musi się załatwić? Dziewczyny (raptem max 5) pobiegło w krzaki, potem chłopcy. Inna grupa nas wyprzedziła. Tak, jasne, idźcie sobie! A my się pójdziemy zgub[SPOILER].
Idziemy. Idziemy. Ja i Kama śpiewamy. A to "Czerwone maki na Monte Cassino" (jest lans, mój pra-stryjek tam walczył), a to "Piechota", a to "Rozkwitały pąki białych róż". Wyszło coś ten tego...  Zgadujcie, który głos to ja.^^


[Dodam później, więc uzbrójcie się w cierpliwość T.T]


Rozstaje. Super. W którą stronę mamy iść? Poszliśmy tutaj, nieee, cofamy się. Dalej idziemy. Nie, przeszliśmy kawał drogi, ażeby stwierdzić, że tam zaraz jest jakaś ważna, duża droga i nie tędy droga (gra słów, co nie?). Koło ścieżki leżały badyle (bo patykami tego nie można nazwać xD) i sobie szukałyśmy jakiegoś odpowiedniego. Sarę bolała noga, ta, na którą miała operacje i Koniu (czyli Kamila) znalazła jej  odpowiedniego kija, który i tak poźniej był wyrzucony. My wymieniałyśmy się takim długim kijem, z którego miałam plan zrobić łuk. Sorry, przepadł. Błądzimy. Błądzimy. I jeszcze raz błądzimy. Przez 4 godziny. Jest po 14, a ja mam wrażenie, że jest koło 16. Wszyscy padają, tylko ja oczywiście nie (hardkor). Ja, Kamila i Sara gadamy o Zwiadowcach (- Strzała została zagryziona przez lwa. - Yhumfuym [to była Kamila i jej śmieszne dźwięki xD]). Panie zarządziły krótki postój, żeby sie jakoś zdzwonić z tymi "na górze".
- Nika, psss, słyszysz?
- Co mam słyszeć?
- No posłuchaj, słychać coś.
Wytężyłam słuch, zgodnie z prośbą Sary. BrrrWrrrm Toż to dźwięk silnika! [Tak, wiem, przeczę sama sobie]
- Ty, rzeczywiście. Ej, cisza!
Uciszyłam pierwszaków i zaczęliśmy nasłuchiwać. BrrrWrrrm.
- Proszę pani, gdzieś obok jest ulica! - wskazałam reką kierunek, z którego dochodził dźwięk.
- No tak, tyle że to nie w tą stronę. A poza tym dźwiek może się nieść, a ulica będzie gdzieś daleko - zaoponowała pani Ania.
Eh, no dobra, idźmy...
- Nika, słuchaj dalej! - zawołała Sara.
Słucham. Słucham. Słucham. Jest tam. Zbliża się. Widać ruch. Jakiś samochód. Tfu. Za duże jak na samochód osobowy. Traktor. Ogromy. Jedzie w naszym kierunku.
- Proszę pani! Proszę pani! - piszczymy. - Traktor! On tu jedzie! Mówiłyśmy, a pani nie wierzyła!
Traktor zatrzymał sie. Panie poprosiły tego pana kierowcę, żeby nam pokazłan na mapie, gdzie jesteśmy i żeby nas doprowadził do ulicy. Powiedział, że możne nas podprowadzić do główniejszej drogi, ale dalej już nie. Poza tym nasze nauczycielki poprosiły o najszybszą trasę, bo "dzieci już są zmęczone. *Kto jest zmęczony, ten jest* Doszliśmy do tej uliczki. Samochody dwa, trzy przemknęły. Jedzie kolejny.
- Z drogi! Zejdźcie na pobocze!
Zauważyłam, że kierowca auta za szybą ma taką samą mapę, jak nasza.
- To nasi! To nasi!
Wszyscy zaczęli się cieszyć, bo to znaczyło, że cywilizacja jest już blisko. Niestety, Kama i Sara musiały podjechać, bo już nie mogły iść. Jak wspominałam, Sara miała operację na kolano, a Kamila kiedyś spadła ze słomy na klepisko i złamała sobie nogę. Teraz, po długim marszu, mogła odczuć skutki złamania.

***

Zrobiłam słodkie oczka do pani Ewy i się spytałam, czy mogę teraz ja nieść mapę. Zgodziła się. Łaaa. Niosę mapę. Jaki lans. Właśnie, ciekawe, co później trzeba będzie zrobić z tą mapą... *wymyśla plan*
- Proszę pani, a co później będzie z tą mapą?
- A co, chcesz ją?
- No tak...
- No to możesz ją sobie wziąć.
UUUU JUPI! Mam mapę, aha, aha. Na własność, aha, aha.
Ufff, asfalt. Nasz autokar. Wracamy. Przy drodze widzę znak Włyń. Zaraz, moment.... ŻE WHAT?! O ja pierdykam, gdzie nas wywiało?!
Minęliśmy jedną grupę i zaczęliśmy im machać.
Dojechaliśmy do Warty. Poszlismy na cmentarz żydowski i do kościoła oraz klasztora. Tam mieliśmy krótkie preleckje, a potem losowaliśmy karteczkę i musieliśmy wpisać na kartę odpowiedzi answer na wylosowane pytanie. Minęliśmy 3 czy 4 punkty. Faaajnie.
Przy okazji, zrobiłam takie coś. Wysiadamy z autokaru i idziemy. Odwracam sie do Kamili i mówię:
- No choć, padlino. Och nie, jechałam padlinowozem. Tego to się nawet sama po sobie nie spodziewałam! Co ja najlepszego zrobiłam!
W szkole (to chyba liceum było) dostaliśmy żurek *a nie, bo krupnik* *żurek*
 Potem poszłam z Kamilą na konkurs historyczny o II Wojniie Światowej. 3 pytania miałam źle. Kurde.

  1. Jak potocznie jest nazywany pakt nieagresji między Niemcami a ZSRR?
a) pakt stalowy
b) *tego nie pamiętam*
c) pakt Ribbentrop - Mołotow
d) oś Berlin - Moskwa

No jasne, że c! Oś Berlin - Moskwa to wydaje mi sie że to było coś z walką. Potem ogarnęły mnie wątpliowści, ale niech już tak zostanie.  *to akurat miałam dobrze*

      2. Ostatnia bitwa w 1939 r. odbyła się pod:

a) * nie pamiętam*
b) Kockiem
c) Mokrą
d) Bzurą

D - Bzurą. Ewentualnie Mokrą. Stop! Dziewczyno, trochę logiki! Przecież Bzura to rzeka, Mokra chyba też. Gdyby chodziło o rzekę, to by było napisane "nad"! Czyli zostaje Kock. Tym bardziej że tą nazwę zapamiętałam z tego, co na śpiąco wczoraj czytałam.
Później pomyliłam "Krainę Warty" i Dekret, Dyskryt Poznański, czy jakoś tak. Kamila obstawiła den Decośtam Poznański, a mnie to się wydawało dobrą odpowiedzią, bo "Kraina Warty" to trochę za bardzo poetycko, jak na Niemców. Później jeszcze napisałam, że premierem Polski byl Bolesław Wieniawa, a prezydentem - Władysaw Gomułka. Nigdy chyba nie zapomnę miny pani Ewy, gdy pytałam się o poprawną odpowiedź i powiedziałam, co napisałam. ;_;
Potem dostaliśmy cukierki w wieeelkiej torbie i dyplom uczestnictwa. Nic więcej nie wygraliśmy. :/
A gdy wracaliśmy do domu, mi i Kamili odbiło (no nie, Lidka? xD *zadzwoniłyśmy do niej*). Śpiewałyśmy różne piosenki (kontynuowałyśmy zaintonowaną przez licealistów "Tę, która tańczy dla mnie") i wygłupiałyśmy się. Na koniec ja położyłam się Kamie na kolanach i wyglądałam przez okno do góry nogami. Nie mogłam przełknąć śmiechu. A potem mamrotałam coś w stylu: "Kamila, kyga HaM naUmbl?" i "Kamila, mbl kyga?" czyli "Kamila, куда нам пойти?" i "Kamila, мы куда?". A jej się coś stało i prawie że usnęła ;_;

Padam. Dosłownie. I w przenośni.

Branoc.

Wasza Zwiadowczyni nr 3.

PS. I-haha, patataj! Byłam na koniach! Musiałam angelyzować, dotykać konia za uchem, wychylacjąc sie z siodła, przy nodze i przy ogonie.
- A teraz się wychyl i dotknij jej ucha!
- Ale jak to? ^^
No i "moja" Strzała się obraziła, bo nie miałam dla niej nic słodkiego. T.T Powiedziała mi to. "No to foch".

P.S. I bardzo dziękuję jeszcze raz Aynui za słowa uznania :*.


Jeżeli jest nieskładnie, to przepraszam, ale chciałam to napisać, jak jeszcze wszystko jest świeże. T.T ^^