sobota, 25 maja 2013

Ogółem... Moja klasa jest nienormalna. :]

Taa, wiem, prawie miesiąc zaniedbania. Brak chęci, brak czasu, brak motywacji. Zeerooo. Na dodatek Lidka pożyczyła mi Simsy i teraz jedyne, co robię, to gram, zamiast porobić coś innego: poczytać, popisać (moja książka utknęła na koniec wakacji w martwym punkcie), porysować... No właśnie.... Jakby mi było mało kłopotów z wygrzebaniem się tutaj, to jeszcze robię coś innego.... Chcecie wiedzieć? Prosz.....

A tak na serio, to wczoraj mieliśmy ostatnią naszą lekcję z naszym panem od religii. :-(
Na początku, jak nasza "normalna" katechetka zachorowała, to uczyła nas siostra, ale potem "nie miała już czasu". Przyszedł pan, spoko, będzie luz. ZAWSZE mam 6 na koniec, tak będzie i tym razem. A tu nie! Kilka kartkówek, żeby mieć 6, musiałam napisać referat. Ale to nawet dobrze. :) Dowiedziałam się, że w maju NIE MOŻNA BYŁO zawierać ślubów. Teraz to już chyba nie obowiązuje...?
Wracając do pana od religii: w środę Martyna nas uprzedziła, żebyśmy przygotowali sobie w domu odpowiedzi na pytania "Za co Panu dziękujemy i przez co Pana zapamiętamy". No dooobra... Jednak przypomniałam sobie o tym około 23,00 bo przygotowywałam się do czwartkowego przedstawienia (Cycel wymiata!). Trudno, przygotuję się rano... Lekcje od 10, mam czas... Jednak spało mi się taaak dobrze, że nie chciało mi się wstawać, jak zwykle z resztą. W szkole Martyna zaczęła nasze wypowiedzi nagrywać. Ożesz, nie wiem, co mam powiedzieć..... Martynko, nagrasz mnie na następnej przerwie, dobrze...?
Potem przedstawienie... Dramat o przepięknym i kreatywnym tytule, wymyślonym pod presją... "Historia Ann". Dziewczyna ma narzeczonego, poznaje chłopaka, zakochuje się, on jest kryminalistą, idzie do paki, ona wychodzi za mąż i potem już stek bzdur, które przyprawiają mnie o mdłości, gdy o tym myślę.
No dobra, teraz my... Adama nie ma = nie ma Louisa. Zgarnęłyśmy z Sarą Maxa, który musiał czytać tekst z kartki.
- Opowiemy wam historię Ann...
No świetnie, zaczyna się. "Oddychaj, oddychaj, to podstawa..."
- Ann, chciałbym, żebyś wiedziała, że kupiłem nam dom w Nowym Jorku.
- Louis, ja nie chcę stąd wyjeżdżać. Tu jest mi dobrze... Teraz ty...
- Kto, ja...? Aha. Koniec dyskusji....

Potem półgodzinna zmiana dekoracji, na poczekaniu pomiędzy scenami krótka, własnoręczna charakteryzacja, w ogóle wyszło coś nie wiadomo co. Zamiast dramatu wyszła komedia. :-|

Make - up, mimo obaw i po przeparadowaniu z jedynym fioletowym okiem przez całą szkołę, udało sie szybko zmyć. Potem przyszedł czas na filmik.
 - Martyna, ja nie wiem, co mam mówić. Zuzka, ty w tym jesteś dobra, powiedz mi, jak ja mam to powiedzieć. Nie dam rady, nie dam rady, nie dam rady...
- No to tak: Zaczniemy od Zosi - Zuzia przyciągnęła ją do siebie i zaczęła gadać.
- Widzi pan, mamy tutaj taką nieśmiałą Zosię, która nie wie, co ma powiedzieć, więc ona będzie ruszać ustami, a ja będe mówić. Proszę pana, bardzo pana lubię i ...
- Zuzia, weź bądź cicho... - Zosia ją odepchnęła, a Martyna skończyła nagrywać.
- No, Nika teraz ty! Jak pokażę ci o tak, to zaczniesz mówić.
Staję przed kamerą i... pustka.
- Dziękuję /my panu za to, że potrafił pan prowadzić ciekawe lekcje, i że opowiadał nam pan różne historie...
Dobra, skompromitowałam się. Nie chcę tego więcej widzieć na oczy...
 Następnego dnia, czyli w piątek, połowa klasy zrobiła sobie wolne (może na się upiecze katrkówka z historii). Filmik poszedł. Najpierw dziewczyny w naszym korytarzu toalety nagrały wstęp ( - No, fajne miejsce do nagrywania - podsumowanie pana). Potem my. Ja nie wyszłam tak źle, choć nie cierpię swojego głosu na nagraniach i ostetacyjnie oparłam łockie o blat i schowałam głowę w dłonie. Panu się podobało i powiedział, że bardzo nas lubi, choć przez cały czas zaprzeczał i twierdził, że wcale, a wcale nas nie lubi. Potem daliśmy panu jeszcze jakieś słodycze, kartkę z podpisami, a ja wyciągnęłam moją lepszą wersję Kota z Cheshire, rysowaną na angielskim, a ona schowała się u pana w teczce. No i koniec... Wszyscy będziemy tęsknić... ;_;
P.S. Ostatnio, na czytaniu ze zrozumieniem, próbowaliśmy coś zrobić, żeby lepiej się nam pisało.
- Proszę pana, a pan od historii zawsze nam puszcza jakąś muzykę, jak piszemy. Albo jakiś soundtrack z filmu, albo ptasi śpiew...
-Muzykę? Ok.
Pan wziął laptopa, głośność na full i puścił Metalicę. o.O

Historia. ^-^ Mój ulubiony przedmiot. Trochę się przygnębiłam pisząc tamto, więc teraz troszkę rozrywki. Jak powszechnie wiadomo, nasz pan od historii ma czasami dziwne pomysły... Tym razem, na kartkówce kazał Damianowi przesiąść się bliżej niego, a potem gładził go po głowie i mówił "Doble dziećko, doble". Potem Damian poprosił o jakąś zabawkę, pan wcisnął mu lalkę. Damian zaczął się nią bawić, a potem Patryk mu ją zabrał. Bobo się rzucił do przodu, żeby oswobodzić zabawkę. Pan sam ją odebrał, przy okazji troszkę się z nimi wygłupiając i przepychając, zabrał tę lalkę, a potem uciszył Damiana, a lala w tym czasie zaczęła płakać. Yhym. Takie typowe dla lalek "Beeeeeeeeeeeeeeee Łeeeeeeeeee".
Na przyrodzie nie lepiej. Było zastępstwo, bo pani była z Felixem (mój brat) na zielonej szkole. Nauczycielka zastępcza wszyła z sali, i imprezka... Harlem Shake na całego, aż ławka się prawie rozpadła. Rzucali się na siebie, popisówa...
Kocham moją nienormalną klasę. Trochę szkoda, że trzeba się będzie rozstać... Jednak już przywykłam do tej myśli i jakoś żyje się dalej. A już w poniedziałek zielona szkoła i później... Wakacje!


Jeszcze tylko poprawić błedy i...



I gotowe.
    ENJOY. ☺

środa, 1 maja 2013

My own (dosłownie) letter bag! *-*

Co to jest letter bag - chyba każdy wie. :-D Po ludzku mówiąc, to taka lniana torba, "ekologiczna".  Tata ma taką czarną, z której korzysta. Dla mnie zawsze były bleee. Takie... No, nieładne.
Ale na konkursie, w ramach nagrody, dostałam taką. Leżała sobie grzecznie, aż pewnego dnia wyciągnęłam ją z szafy przy porządkach z okrzykiem "Mam lnianą torbę!". Nie wiem, czemu tak nagle je polubiłam. Naoglądałam się chyba zdjęć w Internecie. :-)
Na przedniej stronie widniał (i widnieje) smutny napis "Europejska inicjatywa obywatelska". Czy z czymś takim można się publicznie pokazać?! Nie za bardzo.
W takim razie... MAKEOVER, czy jakoś tak...
Po powrocie do domu znalazłam interesujący mnie napis/obrazek i machnęłam szkic ołówkiem na drugiej, pustej stronie. Poprawiłam czarnym mazakiem, który niedawno przestał mnie słuchać i.... ona jest śliczna. *-* Już czuję, że to moja jedna z ulubionych toreb. Na dodatek baaaardzo pojemna - przekonałam sie na dzisiejszej wycieczce do mojej "rodzinnej" wsi i Łowicza. 
A oto poprawka:    
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc6/168212_124033471127417_198371901_n.jpg
Niestety, zdjęcie musiałam wstawić gdzie indziej, bo tu coś się rypło... Może to przez tą godzinę? Idę nacieszyć się nową torbą i spaaaaćććć......



P.S. Wujek Przemek pozwolił mi dzisiaj na polu prowadzić traktor, strzelać z procy i głaskać  trzy-tygodniowe kurczaki. ^-^